rowerem szosowym_2011:

24.07.2011

Wczesny, chłodny poranek. Bezwietrznie i słonecznie. Najważniejsze, że nie pada. Na drogach pusto, na polach rosa.
Przerwa na rozciąganie.
Darek czeka na autobus powrotny.
Po nawrocie w Glinkach do domu przywieźliśmy na licznikach 76 km i rozpoczęliśmy aktywnie niedzielę.

08.05.2011

Po ostatnich odkryciach nowych dróg nadających się doskonale na rower szosowy wybraliśmy się z Darkiem na poszukiwanie promu przez Wisłę aby dostać się dogodnie na drugą stronę rzeki.
Dojechaliśmy do Józefowa naszą standardowa trasą: wyjazd z Gocławia, Kadetów, Lucerny, Mrówcza, Mozaikowa, Włókiennicza, 3 Maja do Alei Nadwiślańskiej. Pierwszy ślad poprowadził nas drogą 721. Niestety szosa w kierunku rzeki kończyła się tuż za skrzyżowaniem. Nie było asfaltu i zaczynał się gęsty las.

Nie tracąc nadziei jedziemy dalej na południe drogą 801 cały czas wzdłuż Wisły. W okolicach Karczewa jest skrzyżowanie z drogą 712 i jedzie tam kilka osób na rowerach, za chwilę mija nas jakiś samochód. Przekraczamy wał, ale cały czas jest asflat i choć zaczynają się już płyty betonowe to wszystko nadal wygląda "normalnie". Najważniejsze jednak, że nie jesteśmy tu sami. Ruch samochodowo-rowerowy sprawia wrażenie, że jedziemy w dobrym kierunku. Jest szansa, że celem podróży będzie to czego oczekujemy, czyli prom. Niestety. Droga z płyt nagle urywa się i zobaczyliśmy tylko to.
Widać co prawda ślady, że kiedyś tu musiała być przeprawa promowa, bo są zjazdy dla samochodów i miejsca do mocowania cum, ale lata świetności tego miejsca dawno minęły. Są też obok pozostałości przesęł mostu, a na mapie wyraźnie widać, że droga musiała się kiedyś tutuj łączyć, bo nawet numer drogi po drugiej stronie rzeki jest ten sam.
Zastanowiło mnie tylko po co ci wszyscy ludzie jechali w to miejsce gdzie kończy się droga i płynie rzeka. Po drugiej stronie rzeki było dokładnie to samo. Stały samochody i byli ludzie. Stali i patrzyli jakby na coś czekali. Niektórzy wystawili z samochodów krzesełka i siedzieli patrząc jak płynie rzeka. Całymi rodzinami i samotnie. Inni przyjechali tu rowerami popatrzeć, pogadać. No właśnie na co oni patrzą i na co czekają? To chyba taka lokalna atrakcja przyjechać i spędzić tu czas.
Czas w niedzielne przedpołudnie leniwe płynie jak tutejszy spokojny nurt rzeki. My zaś owładnięci poszukiwaniem przeprawy na drugi brzeg opuszczamy nadbrzeżne chaszcze i wracamy.
Jedziemy dalej drogą 801 w kierunku Otwocka Małego i Wielkiego. Fragment przez wieś jest strasznie dziurawy. Zwalniamy, a Darek musi się w końcu zatrzymać żeby sprawdzić tylne koło. Robimy przerwę pod sklepem. Na początku nikt się nami nie interesuje, ale po kilku minutach wychodzi ze sklepu człowiek, który zagaduje" Awaria?" Potem kolejny, który oferuje nam swoją pomoc chcąc użyczyć łatek do dętek. Lokalny koloryt i spokój tego miejsca powoduje, że Darek ze stoickim spokojem zmienia dętkę. Sprawdza, pompuje i... urywa końcówkę wentyla. Znów spokojnie wymienia drugą dętkę. Wyciągam ze swojej torebki podsiodłowej kolejne zapasowe dętki. Rozwijam ciasno zwinięte i okazuje się, że dętki są do innego roweru. Długość się zgadza, ale rozmiar i wentyl już nie. Czyli jednak łatka do zaklejenia dziury w pierwszej dętce przydadzą się. Nigdzie nam się nie spieszy, mamy czas na klejenie, dokładne pompowanie i założenie koła. Wreszcie udało się i możemy jechać. Bezpieczniej jest jednak wracać jak najkrótszą trasą. Nie mamy już więcej żadnych zapasowych dętek, a do domu 30 kilometrów.
Jeszcze tylko krótkie podziwianie przyrody mijanych lasów i osiągamy punkt odpoczynkowy gdzie uzupełniamy stracone kalorie.
Promu dziś nie znaleźliśmy, ale mieliśmy kolejną pouczającą lekcję wymiany dętek.

Na koniec słoneczne obrazy tuż pod domem. Maj w pełni. Czas na dłuższe wycieczki rowerowe.

30.04.2011

Pierwszy poważny sprawdzian kolarskiej formy: maraton szosowy w Trzebnicy. Rok temu odgrażaliśmy się z filem, że będziemy jechać dwie pętle, ale wydłużenie trasy i jej modyfikacja (więcej górek) ostudziły nasz zapał. W końcu fil nie pojechał do Trzebnicy w ogóle, a ja z dziewczynami (Luizą i Anią) jechałyśmy w jednej grupie. Przywiozłam do domu to trofeum i zapamiętałam wierszyk konkursowy jednego z uczestników:
"W kolarstwo wierzę i jeżdżę na rowerze". Zdjęcia i wyniki.

13.03.2011

Udane rozpoczęcie sezonu rowerowego 2011 na 17-tce w dobrym towarzystwie (od lewej: Darek, Renata, Kuba i Kuba)