odkrywamy nowy szlak:

01.03.2006

tekst: Renata zdjęcia: Renata i Darek
Poranne przygotowania poszły sprawnie i ok. 10 znów byliśmy w Jakuszycach. W serwisie nart przy biurze BP nasmarowaliśmy nasze narty (parafina na ciepło za 30 zł za dwie pary nart, czyli „niech pan nie szuka, wszędzie kosztuje tyle samo”) i ruszyliśmy trasą jak w kierunku na Orle bo była to jedyna przygotowana trasa. Od rana prószył śnieg więc o panoramach można było zapomnieć. Postanowiliśmy dojechać do punktu 3 (tutaj trasa była świeżo przejechana przez ratrak, poza tym to trasa uczęszczana, więc poszło gładko, choć wyprzedziło mnie dwóch starszych panów, z którymi zamieniliśmy kilka słów przy rozstaju na punkcie 3), a potem odbiliśmy w prawo tak jak na Samolot. Po dotarciu do punktu 10 zamiast pobiec główną trasą odbiliśmy w wąski pojedynczy ślad w prawo. Przedzieraliśmy się dojść długo słabo przetartym szlakiem, początkowo płasko przez las, potem zaczęło robić się coraz bardziej stromo i trzeba było podchodzić jodełką lub układając narty bokiem (dobrze nasmarowane narty na świeżym, miękkim śniegu same zjeżdżały w dół i trzeba było się pilnować na podejściach).
W pewnym momencie kijek wpadł mi do połowy w jakąś dziurę i parę razy musiałam się mocno starać aby nie zjechać w dół, mocno podpierając się drugim kijkiem. Cały czas padał śnieg, ale na szczęście widać było jeszcze ślad przed nami. W pewnym momencie jednak rozwidlił się – Darek wybrał ten w lewo, ale on doprowadził nas do dziewiczego śniegu, dlatego zawróciliśmy i skierowaliśmy się w ten w prawo, nie znając dokładnie drogi woleliśmy nie ryzykować w tej śnieżycy. .
Wreszcie po trawersowaniu zbocza i kluczeniu pomiędzy świerkami i modrzewiami udało się nam dotrzeć do punktu 11a, a z stamtąd w miarę łatwym fragmentem

(tędy będzie biegła trasa 50 km BP, a nie przez Samolot jak w ubiegłych latach) do punktu 15, czyli do szczytu Samolotu. Po drodze zatrzymaliśmy się na chwilę pod świerkiem na zjedzenie kilku fig, które zabraliśmy ze sobą na wszelki wypadek.
Zjechaliśmy nieco w dół do punktu 12 i tam skierowaliśmy się na Trasę KGHM Polska Miedź. Padał coraz gęstszy śnieg i zaczęło zasypywać i tak już słabo widoczny ślad. Dobrze, że z naprzeciwka jechało kilka osób to przecierało tory. Wśród mijanych narciarzy spotykamy też Krokomierza z Małgosią. Zatrzymujemy się i rozmawiamy, lecz okazuje się, że po kilku minutach jesteśmy oblepieni padającym coraz gęstszym śniegiem. Nie marudzimy więc, żegnamy się i jedziemy dalej. Teraz trasa biegnie w dół, odpycham się lekko kijkami i zjeżdżam wygodnie.

Z na przeciwka biegnie narciarz w żółtej kurtce, w którym rozpoznaję Grześka z KB Lechici Zielonka (jaki świat jest mały). Witamy się serdecznie, robię zdjęcie i biegniemy dalej, cały czas pada śnieg. W końcówce trasa prowadzi po nieosłoniętej polanie gdzie wiatr ze śniegiem, szczególnie na zjeździe, szczypie w policzki, a śnieg dostaje się do oczu. Dobrze, że już blisko do Jakuszyc.


Na Polanie ogłaszają, że za dwie minuty będzie dekoracja na zakończenie dzisiejszych międzynarodowych zawodów. Muzykę do ceremonii wręczania pucharów i medali słyszymy już schowani w samochodzie. Obok nas dwóch starszych panów też zbiera się do domu stwierdzając, że przez dzisiejszą pogodę to nie ma pociechy z biegania. Na samochodzie mamy 30 cm warstwę śniegu, a nie było nas tylko 2 h 45 min. Wieczorem dzwoni do nas Costello, z którym umawiamy się na jutro na wspólny dojazd do Jakuszyc, albo na nartach po nieczynnej linii kolejowej, albo samochodem, w zależności od warunków.