imprezy_wycieczka_marysia:

Wycieczka na nartach w Marysi 05.02.2006

tekst: Renata zdjęcia: Darek & Renata
Zapowiadane na niedzielę silne mrozy odstraszyły nas od planowanej eksploracji brzegu Wisły w okolicach Młocin, opisywanych przez jednego z jej uczestników, jako miejsce szczególnie godne zainteresowania z uwagi na dziewiczość tych terenów i bogactwo spotykanego tam ptactwa. Uznaliśmy jednak, że spodziewany mróz ukryje ptaki oraz wypuszczanie się na nieznane szlaki przy 17 stopniowym mrozie kryje w sobie za duże ryzyko. Tak myśleliśmy jeszcze w sobotę wieczorem patrząc na gwałtownie obniżającą się linię temperatury w prognozie pogody. Następnego dnia późnym rankiem było jednak tylko minus 11, do tego lekkie przebłyski słońca. Jednak na zmianę planów było już za późno i w tej sytacji wybraliśmy wariant wycieczki turystyczno-narciarskiej w pobliskich dobrze nam znanynych lasach Marysina Wawerskiego, gdzie spędziliśmy 2,5 godziny.
Najpierw była kontrola prac budowlanych, przy trwającym od wakacji ub. roku, remoncie dachu na kościele Felicjanek na przeciwko parkigu przy wjeździe na trasę.
Niestety nowy dach nadal nie pokrywa całości budowli, choć wieżycę wieńczy nowa kopuła z błyszczącym w słońcu krzyżem.
Jak to zwykle przed przypięciem nart, następuje ważny etap, czyli ocena stanu ślizgów i wybór odpowiednieg środka do smarowania nart. Prognostykiem jest w takim przypadku temperatura powietrza, a ściślej śniegu. Już z pobieżnej obserwacji widać, że świeży śnieg z ostatnich opadów jest sypki jak puch i ma wyraźną kryształkową strukturę.
Darek używa smaru na zimno, jak się później okazało skutecznego na dzisiejsze warunki.
Trasa o tej porze dnia jest jeszcze pusta, podziwiamy piękną zimową scenerię i wsłuchujemy się w ciszę, przerywaną nielicznymi odgłosami ptaków, z najbardziej charakterystycznym stukaniem dzięcioła, ale były też słyszalne inne „świergoty”.
z głównej alei skręcamy w pierwszą w lewo ścieżkę, gdzie trasa jest nieco mniej wydeptana ale za to niezwykle urokliwa
Darek decyduje się na brawurowy przejazd na drugą stronę po zamarzniętym jeziorku.
Dalsza część wycieczki przebiega dość uczęszczaną trasą – grzbietem wydmy. Tutaj jak i na głównej alei spotykaliśmy całe grupy narciary- potencjalnych rywali w Biegu Piastów w Jakuszycach. My jednak podążamy do celu naszej dzisiejszej wędrówki – miejsca na wydmie gdzie zawsze odpoczywamy biegając standardową pętlę w Marysinie na nogach. Odbijamy więc od głównej drogi i skręcamy w las na ścieżkę rowerową, gdzie zwykle ćwiczyliśmy część krosową biegu nożnego, teraz zamienioną na szlak narciarski. Po drodze jeszcze jeden rzut oka na okoliczności przyrody:
Wreszcie przerwa na szczycie wydmy (do tego miejsca mamy za sobą ok. 4,8 km):
Na koniec został nam łagodny długi zjazd z wydmy i powrót do miejsca startu (ten odcinek to 4,4 km). Znów mijamy narciarzy i już liczniejszych o tej godzinie spacerowiczów oraz kilku biegaczy (szkoda tylko, że biegali zadeptując ślad narciarski, pomimo że obok mieli wygodną, jak na te warunki, ścieżkę). Naszą uwagę zwróciła osoba poruszająca się na krótszych i szerszych nartach. Gdy ją dogoniliśmy okazało się, że jest to bardzo sympatyczna starsza pani na swoich 50-letnich nartach, do których miała przypięte archaicznymi i przypominającymi telemarkowe, wiązaniami, piękne wypastowane skórzane buty. Właścicielka owych nart i butów to niezwykle pogodna i żartująca z siebie taterniczka i miłośniczka długich spacerów.
Zwracały uwagę takie szczegóły tego sprzętu
Na parkingu czekały nas kolejne miłe spotkania – gdy zbieraliśmy narty i piliśmy herbatę pojawił się KrzysiekP – jeden z najlepszych południowo-praskich biegaczy, który właśnie wyruszał na swoje cztery standardowe pętle po marysińskiej wydmie.
Za chwilę przybiegł na swój trening kolejny biegacz z czołówki – Robert Celiński (KB Byledobiec Anin), który trenuje na co dzień na wymierzonych w Marysinie trasach.