Łosie u Marysi:

Spotkanie na szczycie Marysia - Łosie

26.11.2006

tekst: Renata
zdjęcia: Renata

Dokładnie rok temu 26.11.2005 r. w Marysinie była taka pogoda i taki skład biegał po marysińskich ścieżkach:
Dziś natomiast gościnna jak zawsze dla wszystkich Marysia przeżywała prawdziwe oblężenie. Już od 7.40 rano zaczęli zjeżdżać goście z najbardziej odległych miejsc. Pojawiali się kolejni i kolejni.
Stoją od lewej: Ojla trzymająca mapę, natkan (Jurek), Renia, Zbyszek, entre (Andrzej), Darek, kociemba (Paweł), Sławek, jang (Janek), monia (Monika), za rowerem przykucnęli: henley (Jacek), Tomek, a dalej w eleganckim zielonym kapelusiku, Bartek i obok Ewa. Widoczne na zdjęciu dwa psy to: Szara i Nuka.

Po zrobieniu zdjęcia, psy niecierpliwiły się i grupa wystartowała. Najpierw pobiegliśmy szeroką aleją wzdłuż Rezerwatu, potem skręciliśmy w prawo tak jak prowadziło dalej ogrodzenie i znów w lewo na szeroką aleję ze śladami końskich kopyt. Minęliśmy po drodze ścieżkę zdrowia i wbiegliśmy na szczyt wydmy. Tam krótka przerwa i dalej grzbietem wydmy nieco kluczącą i wąską ścieżką rowerową dotarliśmy do kamienia Piłsudskiego. Tempo nadawała Szara przypięta do Monii oraz Nuka z którą biegła Ewę. Po dobiegnięciu do jeziorka niedaleko leśniczówki znów odpoczęliśmy. Tam spotkaliśmy Ojlę, która przechadzała się po lesie z mapą i kompasem ćwicząc wytrwale odnajdywanie się w terenie. Gdy mieliśmy już wracać na parking, henley zaproponował, abyśmy pobiegli jeszcze kawałek do leśnej kapliczki, a potem natkan namawiał wszystkich na mały rekonesans na pobliskim poligonie. Skończyło się jednak tylko na kapliczce, a poligon zostawiliśmy sobie na inną okazję. Mieliśmy po drodze jeszcze kolejne wzniesienia wydmy, na szczęście bardziej łagodne. Grupa wróciła w całości na parking, gdzie jeszcze długo dyskutowała na temat dzisiejszego spotkania, mamy nadzieję, że nie ostatniego w tym sezonie oraz w podobnym składzie. Zwłaszcza, że nie wszystkim udało się dziś pobiec i mamy jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia.