Kampinoski Park Narodowy:

Wycieczka do KPN 12.03.2006

tekst: Darek zdjęcia: Darek
Obudziliśmy się dziś i pierwszą rzeczą przed wstaniem był test stanu naszych mięśni po wczorajszym intensywnym bieganiu. Wynik testu był ok. Pogoda za oknem nastrajała bardzo optymistycznie, świeciło słońce, wszystko wyglądało bardziej wiosennie, dlatego zaczęliśmy się zastanawiać co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem. Nasz wybór padł na KPN, Darek wyciągnął mapę i zaczął wytyczać trasę. Początkowo braliśmy pod uwagę trasę Maratonu Puszczańskiego, ale uznaliśmy, że po wczorajszych górkach Falenicy, dziś lepsza będzie trasa bardziej płaska. Trasa którą wytyczył Ours bardzo nam się podoba i mamy nadzieję przebiec nią wiosną w równie miłym, co ostatnio towarzystwie. Ponieważ gotowy projekt znalazł uznanie w oczach Renaty, zaczęliśmy sprawne przygotowania do naszej wycieczki biegowej. Stroje, buty, napoje i prowiant na drogę były już gotowe i w dobrych humorach ruszamy. Po dojechaniu do Łomianek, kierujemy się w stronę Białego Domku. Na parkingu pod szlabanem było pusto i cicho. Startujemy o 9:50 i biegniemy czarnym szlakiem Aleją Ułanów Jazłowieckich. Początkowo pomimo świecącego słońca było nam zimno (-4 stopnie). Po dobiegnięciu do Kamienia Ułanów Jazłowieckich skręciliśmy w prawo w żółty szlak. W pobliskiej wiacie siedziała pani, która widząc nas w cienkich leginsach i bluzie, krzyknęła „Ależ państwo jesteście zahartowani!” Po tych słowach od razu zrobiło nam się cieplej. Żółtym szlakiem dobiegliśmy do Kamienia W. Plapisa- architekta krajobrazu i współtwórcy KPN. Od Kamienia kierujemy się w prawo za zielonymi znakami, które doprowadzają nas do szlaku czerwonego. Tutaj spotykamy bardzo sympatycznego bałwanka, który ma fajne włosy ze szpilek sosnowych. Przed nami długi prawie 8 km odcinek do Palmir. Po drodze mijamy Mogilny Mostek, Białą Górę i Długie Bagno, którego nie widać bo wkoło jest mnóstwo śniegu. Nie widać wcale wiosny, wszystko przykryte jest śniegiem. W kilku miejscach widzieliśmy zryte fragmenty, prawdopodobnie przez dziki. Na szczęście nie spotkaliśmy się z żadnym groźnym dzikim zwierzem. Jedynie słyszeliśmy świergoczące ptaki, a w okolicy Posady Sieraków usłyszeliśmy charakterystyczne krakanie i zobaczyliśmy czarnego wielkiego ptaka. Na parkingu w Palmirach jest kilka samochodów, w naszą stronę idzie grupka dzieci pod opieką dwóch starszych panów. Wszyscy mają plecaki i wyglądają na wytrawnych turystów. Po krótkim postoju i zjedzeniu paru suszonych moreli kierujemy się za niebieskimi znakami w kierunku Pociechy, skąd następnie wracamy zielonym szlakiem długim, prawie 5 km odcinkiem do Kamienia W. Plapisa. Mijane po drodze poukładane, ścięte drewno staje się na chwilę miejscem odpoczynku Renaty. Do końca jest już blisko i jakoś tak bezwiednie zaczynamy przyspieszać. Po dobiegnięciu do parkingu zderzamy się z tłumem spacerowiczów, biegającymi i szczekającymi psami i samochodami zaparkowanymi byle jak i byle gdzie. Po krótkim, ale starannym rozciągnięciu mięśni wracamy szczęśliwi do domu.
W sumie przebiegliśmy 23 km i zajęło nam to ok. 2,5 h Podczas naszego biegu spotkaliśmy 8 narciarzy, 4 rowerzystów, kilkunastu spacerowiczów i tylko jednego biegacza. Kampinos jest wspaniałym miejscem do uprawiania wielu form ruchu, na pewno pojedziemy tam jeszcze nie raz.