Kampinos w maju:

07.05.2006

tekst: Renata zdjęcia: Renata i Darek
Dzisiejsza wycieczka biegowa miała swój początek w Roztoce. Jednak jej trasa nie przebiegała pętlami Maratonu Puszczańskiego, lecz w innej części Puszczy Kampinoskiej – od Roztoki w kierunku Truskawia. Początek, po minięciu Rostockich Dębów, prowadził czerwonym szlakiem najpierw piaszczystą drogą obok zabudowań, potem ścieżka odbiła w piękny sosnowy las z poszyciem o kolorze soczystej zieleni, składającym się z krzaczków borówki czernicy. Biegło się po igliwiu, jak po miękkim dywanie.
Przewodnikowa wiedza o stanowiskach endemicznej brzozy czarnej zostaje potwierdzona. W zagajniku brzozowym rozpoznaję brzozy o ciemniejszej korze i nieco innym pokroju.

Minęliśmy skrzyżowanie z żółtym szlakiem i kontynuujemy naszą trasę za czerwonymi znakami do cmentarza partyzanckiego w Wierszach.


Mały cmentarzyk na lekkim wzniesieniu po lewej stronie jest zadbany, a parę metrów dalej po prawej stronie mijamy jeszcze marmurowy kamień, krzyż i pomnik z orłem oraz napisem „Niepodległa Rzeczpospolita Kampinoska sierpień-wrzesień 1944”. Po minięciu historycznych miejsc kierujemy się żółtym szlakiem w głąb pasa wydmowego.


Teren jest teraz wyraźnie bardziej pofałdowany i po prawej stronie naszym oczom ukazał się dość pokaźny podbieg.
Nie zachęcił on nas jednak do jego pokonania i wybraliśmy Grobową Drogę, która zaprowadziła nas do Mogiły Powstańców 1863 r. w okolicach Zaborowa Leśnego.
Tutaj też jest dojście szlaku zielonego
Zatrzymaliśmy się na chwilę na popas, jednak w mgnieniu oka zostaliśmy zaatakowani przez chmary żarłocznych komarów. Nie marudzimy więc za długo, zjadamy po garści rodzynek i wypijamy parę łyków napoju, który zabraliśmy ze sobą.

Po bardzo krótkiej przerwie, mając już przedsmak tego co nas będzie czekać, kierujemy się w stronę bagien. O ile nie spodziewaliśmy się takiej ilości komarów, to jesteśmy spokojni o przebieżność trasy o tej porze roku. Zanim wybraliśmy się tędy zaczerpnęliśmy informacji u Wojtka (Ours Brun’a), którego uznajemy za autorytet w dziedzinie kampinoskich tras. Górne Błota okazały się najpiękniejszym odcinkiem trasy. Ścieżka tylko momentami wymagała uważnego omijania błota, w wielu miejscach były jednak ułożone gałęzie i grubsze konary,






nawet zdarzały się też mostki
Za to po obu stronach roztaczały się widoki na podmokły liściasty las, kwitły zawilce wielkokwiatowe, a dalej żółte kaczeńce oraz z wody wystawały kępy traw, które bardzo podobały się Darkowi. Tutaj po raz pierwszy usłyszeliśmy kukułkę, później słyszeliśmy ją jeszcze wielokrotnie. Przez chwilę słychać też było głos podobny do żurawia.


Podmokłe tereny Mariewskich Łąk zachwyciły nas swoją urodą.
Na tym odcinku specjalnym byliśmy szybsi od rowerzystów, którzy musieli zsiadać ze swoich maszyn i przeprowadzać je co bardzo ich spowolniało, my natomiast przeskakując błotko na ścieżce przebiegliśmy całość suchą stopą.
Potem las zmienił swój charakter, zaczęły się dęby i dużo bardziej suche podłoże. W Trytewiu skręciliśmy z zielono-niebieskiego na szlak zielony. Roztacza się odurzający zapach kwitnącej czeremchy pospolitej.
Po drodze mijamy dziwne oznakowanie trasy.
Droga staje się coraz bardziej piaszczysta i jest coraz mniej drzew. Potem szlak prowadzi na szczyt Ławskiej Góry, ten fragment pokonuję marszem. Jest ciepło i czuję już zmęczenie. Dobrze, że wbiegamy znów do lasu, a Darek prowadzi. Na skrzyżowaniu z żółtym szlakiem Darek zarządza przerwę na napój i kontroluje mapę. Okazuje się, że mamy tylko po jednym łyku, wypijamy więc to co nam pozostało i ruszamy w dalszą drogę. Po sprawdzeniu na mapie gdzie jesteśmy, wstąpiły we mnie na powrót siły. Mam wrażenie, że biegniemy nieco szybciej, a Darek trzyma się tuż za mną, bo teraz ja prowadzę (ja skręcam na lewą stronę drogi, on też, ja wbiegam w las na prawo omijając piach, Darek podąża za mną) – dobrze jest biegać we dwójkę. Szlak przez chwilę kluczy: raz skręca w lewo, potem w prawo by powrócić do tej samej drogi. W końcu widać już coś prześwitującego między drzewami, to mostek na Kanale Zaborowskim w pobliżu parkingu w Roztoce. Przez te 2 godziny kiedy my biegliśmy, parking wypełnił się całkowicie chętnymi do spędzenia dnia na powietrzu. Nic dziwnego pogoda sprzyjała wycieczkom.
W tym miejscu przy dębie odchodzą dwa szlaki: czerwony (ścieżka w lewo), którym rozpoczęliśmy dzisiejszy bieg i zielony (ścieżka w prawo), którym przybiegliśmy kończąc 18,3 km pętlę.
Analizując potem okazało się, że ten ostatni odcinek przebiegliśmy najszybciej, a chwile słabości mogły być spowodowane pragnieniem - dzień był słoneczny i dość ciepły, a picia na trasie mieliśmy zdecydowanie za mało.