historia Marysi:

Początki Marysi

tekst: Renata + forumowicze
zdjęcia: Renata i Darek



Od trzech lat jeździmy mniej lub bardziej regularnie do Marysina Wawerskiego, a ściślej do miejsca, które na wielu mapach (w tym tych do biegów na orientację) nazywa się Las Sobieskiego.

Miejsce to odkryło wielu biegaczy, którzy najpierw biegali tu oddzielnie, a potem zaczęli spotykać się na wspólne bieganie.
Las za dnia wyglada tak:

latem,
wczesną jesienią,
późną jesienią,
Spotkać można sójki
i zobaczyć biedronki.
Aby ułatwić sobie umawianie się został rozpisany konkurs na krótszą nazwę tego miejsca.

Oto historia powstania nazwy Marysi (zebrane z wpisów z forum biegajznami.pl w wątku PP) – pamiętacie?, to była jesień 2004:

Przebieg forumowego plebiscytu:

Ojla:
– Na mapie stoi: Las Jana Sobieskiego (Wilanowski). Tylko jak tę nazwę na czynność zamienić? Lasowanie? Z wapnem się kojarzy .

Konrad po awarii swojej czołówki podczas biegu:
- (...)po mojej wpadce czuję się jak Kłapouchy , a nazwy dla naszego ponurego zakątka jak nie było tak nie ma.

Konrad
– Darek pisał, że widział zająca, ale zajęczenie chyba nie brzmi najlepiej

Ojla:
- (...) a tutaj, ledwo zipię.
Konrad:
– Skoro ledwie zipiesz to może zipowanie

Renata:
- MPK (Mazowieckie Przebieżki Koleżeńskie).

Katarek:
– Moja sugestia odnośnie nazwania naszych spotkań w MPK Bagienne Całowanie gdyż Całowanie to wieś przylegająca do najcenniejszego kompleksu łąk zwanego „Bagno Całowanie”.
i zapraszał nas: To kiedy teraz całujemy
Ojla:
– Bagienne całowanie jakoś też tak dziwnie brzmi (mnie się głupio skojarzyło jako cwałowanie po bagnach)

Konrad:
– chętnie byśmy z Bartkem pozipowali w MKP.
Tomek:
- (...) nic nie stoi na przeszkodzie bym tak jak się umówialiśmy zipował, harcował, błądzil etc.

Renata:
– no i wyszło mi, że na naszych wydmach i w naszym lesie można też misiować (to od Kubusia Puchatka, który był misiem, co prawda dosyć grubiutkim ale sympatycznym i też lubił las oraz miał gromadkę przyjaciół towarzyszących mu w tymże lesie).

Ojla:
– Wyczytałam, że "Rezerwat Las im. króla Jana Sobieskiego ... jest ostoją licznych zwierząt rzadko spotykanych w okolicach Warszawy, np. borsuka, kuny leśnej oraz ptaków: dzięcioła czarnego, myszołowa, jastrzębia gołębiarza, puszczyka. Można tu spotkać także zaskrońca i padalca." No to możemy jeszcze borsuczyć, puszczykować a ja padać (od padalca ).

Renata:
– Samopoczucie dobre . Po wczorajszym bieganiu wydmy nie są już mi straszne, podobnie jak ciemność naszego stumilowgo lasu nie wydaje mi się być przeszkodą, zwłaszcza z dobrym przewodnikiem (-ami).
A i trasa wydała mi się być łatwiejsza/krótsza niż za pierwszym razem.

Konrad: - Padalcowanie nie brzmi najlepiej, ale na pewno są też łasice, czyli może łasowanie

Piątek, 10 grudzień 2004

Jako dowód w sprawie wczorajszego wieczornego biegania Konradowe zdjęcie:
od lewej: Bartek, Katarek (Witamy!!), Renata, Konroz, Ojla, Tomek (też witamy!)

Bożena z Ochoty:
– Pozdrawiam dziewczyny i pozostałych biegaczy z tego lasu.
Renata:
– No i zostaliśmy ludzmi lasu.

Ojla (Nie Gru 12, 2004):
– No to teraz wypada na to, że we wtorek u Marysi.

W końcu zostało:

Renata (Pon Gru 13, 2004):
– No to lecę i do zobaczenia jutro w lesie u Marysi. Mam nadzieję, że w tym samym lub większym składzie.

Potem jeszcze były próby typu:

Ojla:
– Może wzbogacić tę Marysię o konwalie?
Renata:
– Jestem jak najbardziej ZA konwaliami (wiem, że są pod ochroną, ale ich tam tyle rośnie...) bo to był główny powód dla którego wstawałam o 5 rano i jechałam z Darkiem do lasu Marysińskiego lub w Aninie (to po drugiej stronie ul. B. Czecha). On myślał, że na bieganie, a ja podziwiałam te konwalie (wtedy jeszcze biegaliśmy b. wolno). Potem konwalie przekwitły, a my dalej jeździliśmy. No i tak to już trwa, a konwalie co roku w maju kwitną. A to gdyby ktoś nie pamiętał jak wyglądają:
Konrad:
– „To co dziś konwaliujemy u Marysi?

Ojla:
– Nie wiem, czy wypali mi dzisiaj konwaliowanie .

Jedno ze wspólnych biegań (przed Sylwestrem) – wpis z Czw Gru 30, 2004:

Renata:
- Na zakończenie dzisiejszego biegania wykonaliśmy próbę ognia (zimnego) i światła (sztucznego), inaugurując zabawy sylwestrowe.
"Trzej Królowie i Królewna" (autorem tytułu zdjęcia jest Tomek)
Tutaj Bartek kreśli dzisiejszą pętlę ciesząc się, że pobiliśmy dziś rekord trasy.

Konrad jak zwykle precyzyjnie kontroluje:
- Czas biegu 52:10 dystans 8,750

Sob Sty 08, 2005

Renata:
-Późnym rankiem wybrałyśmy się z Ojlą na bieganie w lesie u Marysi.
Nasze dzisiejsze poczynania należałoby określić skrótem KWBK (Krótka Wycieczka Biegowo-Krajoznawcza) . Średnie tempo miałyśmy dość wolne, a to z uwagi na liczne elementy rozpraszające: a to gładka tafla jeziorka, w którym pięknie przeglądały się zielone świerki oraz brzozy, a to stara sosna, z tak grubym pniem, że nie mogłyśmy go objąć, a to dostojny dąb, przy którym wypadało się zatrzymać choćby po to aby na chwilę kontemplować błękit nieba. Tak nas ta Marysia dziś oczarowała, że nawet nie pamiętam którymi ścieżkami biegłyśmy, po prostu wybierałyśmy tę, która wydawała się nam w danym momencie piękniejsza.
O Marysi jeszcze padło wiele słów:

Renata:
– Dobrze, że dzień coraz dłuższy, jeszcze trochę i będziemy podziwiać nasz las w promieniach słońca, po deszczu, we mgle, o brzasku wschodzącego słońca i w promieniach słońca zachodzącego, gdy sylwetki biegnących kładą długie cienie. Będziemy wdychać zapach igliwia i żywicy rozgrzanych słońcem i będziemy chronić się w chłodzie jaki daje las w upalne popołudnie. To wszystko jeszcze przed nami.

Konrad:
– gałęzie uginające się pod śnieżnymi czapami, biały puch skrzypiący pod stopami i słońce odbijające się pomarańczowym blaskiem od ośnieżonych stoków wydm.

Darek:
– Marysia zalana łzami, momentami trochę podmokła

Renata:
– Marysia była dziś w bardzo dobrym humorze, jej warkocze owiewał ciepły wietrzyk, miała lekkie rumieńce na twarzy, a oczy rozpromieniało wiosenne słoneczko . Cała była radosna, roświergotana, zdawało się słychać przeciągłe (przyyyyjdź do mnie) . Z zaproszenia Marysi skorzystało jeszcze wiele innych osób: spotkałyśmy po drodze jedną elegancką biegaczkę, spacerowiczów i rowerzystów, głównie jednak na skraju lasu.

Renata:
- Wczesnym rankiem wymknęliśmy się z Darkiem na randkę do lasu. Byliśmy tylko my i Marysia. Wietrzna pogoda i wczesna godzina widać wyraźnie nie sprzyjała spacerowiczom, bo ilość napotkanych żywych dusz była w znacznej przewadze zwierząt do ludzi: 1 sarna, 2 psy z 1 właścicielem i na koniec 1 uśmiechnięta i pozdrawiająca biegaczka. Profesjonalnie ubranego rowerzysty, który tylko przemknął, aż liście za nim zawirowały, nie liczę, bo zniknął równie szybko jak się pojawił. Było romantycznie, spokojnie i długo (16 km ciągłego biegu). Najdłużej, jak dotychczas, w moim i Darka życiu.

Darek:
- Marysia dziś rano była sucha, rozśpiewana, pełna słońca i szczerze zadowolona, że jestem jej wierny. Na wieść o tym, że Wy też przyjedziecie, zrobił się okropny harmider.

KrzysiekP:
- Marysia jest wyjątkowo piękna dzisiaj. Nawet zaskoczona o 7 rano.