imprezy_półmaraton_hajnówka:

VI Hajnowski Półmaraton 20.05.2006

tekst: Renata zdjęcia: Renata i Darek
W tegorocznej VI. edycji Półmaratonu Hajnowskiego wzięła udział rekordowa ilość zawodników, w głównej mierze dzięki zorganizowanemu wyjazdowi 50-osobowej grupy z Warszawy, ale też dlatego, że fama po kraju niesie jak dobrze to zorganizowany bieg i jak miło spędza się tutaj czas po biegu. Dla wspaniałej atmosfery, atrakcji przygotowywanych co roku przez organizatorów oraz wielu nagród dla zwycięzców i upominków dla wszystkich uczestników, ściągają tutaj biegacze nie tylko z okolic, ale też z bardziej odległych części Polski: z wybrzeża, ze Śląska i ze stolicy.

Od wczesnego rana trwały zapisy na bieg, oprócz zgłoszonych wcześniej nie brakowało chętnych zapisujących się w ostatniej chwili.

Po odbiorze numerów startowych i przebraniu się truchtamy w ramach startu uroczystego spod Urzędu Miasta około 1 km do autobusów stojących przy szosie wyjazdowej z Hajnówki w kierunku Białowieży. Wzorem lat ubiegłych czekają na nas dwa autobusy, ale zawodników jest więcej niż dawniej i ledwo się mieścimy. Humory jednak wszystkim dopisują i nikt się nie uskarża podczas podróży. Poznajemy trasę dzisiejszego biegu, tyle że w przeciwna stronę. Mijamy po drodze zawodników najstarszych kategorii, którzy już biegną; autobus zatrzymuje się na chwilę przy punktach odżywczych. Wreszcie autobusy dowożą nas gdzieś w środek puszczy. Jest czas na krótką rozgrzewkę. Na szczęście nie ma komarów, których się obawialiśmy. Słońce schowało się za chmury, ale nie jest zimno. Najpierw startują niepełnosprawni, po minucie start ostry reszty zawodników i ruszamy na trasę. Po chwili jesteśmy już we wsi Pogorzelce. Ja z Darkiem trzymamy się pleców Żuczka. Na pierwszym kilometrze sprawdzam czas - jest odrobinę za szybko, więc minimalnie zwalniamy, ale Żuczek zostaje w polu widzenia. Tak mijamy kolejne wsie: Teremiski i Budy. Dopingują nieliczni, ale sympatyczni kibice, a w Budach biegnie żwawo jakieś 500 m z kolejnymi kobietami jakaś pani. Słyszymy życzenia: „Powodzenia, wytrwajcie do końca!” i zabudowania wsi kończą się. Potem biegniemy cały czas drogą przez las, jest przyjemny chłodny wiatr, słońce nie piecze, a puszcza oprócz dodatkowego cienia dostarcza wrażeń estetycznych: słychać śpiew ptaków, oczy koi zieleń wiosennych liści drzew, kwitną kwiaty na poboczu mało ruchliwej szosy (niestety ruch samochodowy nie może być zamknięty, bo to jedyna droga z Hajnówki do Białowieży). Biegniemy równym tempem, dołączył do nas jeszcze Szpaq i tak we trojkę trzymaliśmy się prawie aż do 15 km. Co 5 km są punkty odżywcze, na każdym pijemy kilka łyków wody, a na 10 km dodatkowo popijam wodą żel energetyczny. Później już nie sięgam po niego, mam wrażenie, że zamiast mieć więcej sił po nim, to jednak słabnę, co później wyraźnie widać w międzyczasach (czwarta „piatka” jest wolniejsza o 2 minuty od pozostałych). To powoduje, że Darek razem ze Szpaqiem są przede mną, ale jeszcze ich nie tracę z oczu. O dziwo na ostatnich kilometrach pomimo zmęczenia czuję jednak wolę walki i staram się ze wszystkich sił aby odległość między nami nie zwiększała się. Widzę już przedmieścia Hajnówki, zaraz będzie zakręt w lewo przy cerkwi i już ostatnie 1200 m. Dogoniłam Szpaqa, teraz on biegnie tuż za mną, patrzę na zegarek jest 1 : 47 min., czyli bardzo dobrze, choć szansa na upragnione 1: 50 już żadna, to jednak nie zwalniam. Nogi już ciężkie, mam wrażenie, że powłóczę nimi po asfalcie, jeszcze tylko 800 m, przypominam sobie jak mi było ciężko rok temu na tych ostanich metrach i wtedy widzę uśmiechniętego Adama Krzesaka, który mówi: „to już końcówka” i wpadam na metę słysząc głos spikera ze swoim imieniem i nazwiskiem oraz nazwą klubu. Dostaję drewniany ręcznie rzeźbiony medal podpisany również imieniem i nazwiskiem.

zdjęcie ze strony Konrada
Czuję się jak prawdziwa zawodniczka. Za metą czekają już uradowany Darek i Konrad. Gratuluję Szpaqowi, który wbiegł tuż za moimi plecami oraz czekającemu na niego Damkowi. Robimy sobie wspólne zdjęcie z Grażynką Witt i Ojlą, która za chwilę też dotarła, zadowolona że też zrobiła dziś „życiówkę”. Potem jemy ciasto, chwilę czekamy na wodę i pyszny obiad, a organizatorzy przepraszają, że nie nadążają, ale nie spodziewali takiej ilości biegaczy, impreza rozrasta się z roku na rok. Po posiłku idziemy do szkoły, gdzie są prysznice. Przebrani i w bardzo dobrych nastrojach udajemy się na dekoracje zwycięzców dzisiejszego biegu.
Wśród kobiet wygrała Agnieszka Sypek z ENTRE.PL Team, drugie miejsce zajęła Irena Kandyba z Ukrainy, a trzecie Olena Babenko.

Bardzo dobra formę zaprezentowała Ela Góralska z KB Galeria, która zajęła 2 miejsce w swojej kategorii wiekowej i 5 miejsce w kategorii generalnej, zdobywając piękne trofeum.

Na podium znów Olena Babenko z Elą Hirszler z KB Gymnajzon – zwyciężczynie w kategorii wiekowej.

Uważnie studiujemy z Żuczkiem wyniki dzisiejszego biegu.

Wśród panów w kategorii generalnej wygrał Marcin Kufel z ENTRE.PL Team, drugi przybiegł Bogusław Andrzejuk z Podlasie Białystok, a trzeci Marek Dzięgielewski z KB im. Piotra Sękowskiego z Płońska.

Gratulujemy Eli Góralskiej (betiG) pięknego wyniku i wspaniałych nagród

Oprócz nagród rzeczowych na najlepszych zawodników czekały bardzo ładne statuetki i puchary, panie dodatkowo zostały wyróżnione prezentami w postaci zestawu ziół puszczańskich i herbat ziołowych, a każdy zawodnik otrzymał koszulkę, medal i dyplom.

Na zakończenie dekoracji wszyscy zawodnicy chcieli mieć zdjęcie z długonogą zawodniczką


Na biegaczy czekała jeszcze wycieczka do puszczy kolejką wąskotorową

Na polanie czekało już ognisko i były przygotowane patyki do pieczenia kiełbasek



Silny oddział agentów z KGB odpoczywa na łonie natury po wypełnieniu trudnej misji.

W drodze powrotnej agenci robią pokaz siły i umiejętności ala Bond

Zakończenie dzisiejszego wyczerpującego dnia w kultowym barze u Wołodzi, gdzie nie mogło zabraknąć agentów KGB.

Wita nas sam właściciel baru

Złocisty płyn umila czas wesołych rozmów.