imprezy_bieg_górski:

II Zimowy Bieg Górski w Falenicy 28.01.2006

tekst: Renata zdjęcia: Darek
W poprzednim biegu z tego cyklu (biegi górskie) nie brałam udziału i jadąc teraz na ten bieg zastanawiałam się, czy się nie zgubię, w końcu to bieg przełajowy. Darek mnie pocieszał żeby biec za kimś to na pewno sobie poradzę. Ale co się stanie jeśli pobiegnę za biegaczem biorącym udział, w jednocześnie rozgrywanym na tej samej wydmie, biegu na orientację (nawet gdym miała mapę to i tak na niewiele by mi się przydała). Przed szkoła, w której są zapisy, spotykamy ours brun’a, który mi tłumaczy na czym polega oznakowanie trasy: „jak będą te wstążeczki zwisające z drzew to trasa prowadzi prosto, a jak będą taśmy to znaczy, że trzeba skręcić”. Na koniec jeszcze mnie instruuje żeby równo rozłożyć siły, bo jak się za szybko zacznie, to później można tak opaść z sił, że nie będzie się już widzieć żadnych oznaczeń trasy. Posiadając tę wiedzę biegania na przełaj, udaję się spokojnie na linię startu. Witam się ze znajomymi i truchtam na rozgrzewkę z Oleną. Trasa w lesie wydaje się być udeptana, przynajmniej na początku, dalej jest już mniej przetarta:
Ostatni rzut oka na piękną scenerię otaczającego nas lasu i można ruszać:
Wszyscy uśmiechnięci na linii startu:
Potencjalni zwycięzcy mocno już skupieni:
i ruszyli:
AniaKa na siódmym podbiegu:
tuż za nią żuczek:
i g0sienka:
ja staram się ich nie stracić z oczu:
ale te dziewczęta pięknie biegną po wydmie, chyba tylko jedną pętlę:
TomekP odrabia starty i ostro przyspiesza na podbiegu:
ours brun biegnie po zwycięstwo:
Andrzej już rozpiął bluzę, ale walczy dzielnie:
Olena uśmiecha się biegnąc nawet pod górkę:
jaka determinacja na twarzy Miśka:
strzała - kolejny nieustraszony „enterek”, wielbiciel górskiego biegania:
kolega z Parku Skaryszewskiego (zapomniałam niestety imienia, przepraszam, ale „niech żyje Marysin!”):
Radek dasz radę wyprzedzić tego kolegę:
Radek raz jeszcze – proszę zwrócić uwagę na jego nienaganną pracę rąk:
Właśnie zostałam zdublowana przez Jaśka – podczas gdy on finiszując wygląda świeżo, ja zaś słabiutko i tak jakby mnie ziemia mocniej przyciągała z jednej strony:
Czyż Kasia nie wygląda tak jakby przed chwila pozowała do zdjęcia na okładce 1. numeru „Bieganie”?:
To zaś jest narzędzie do kibicowania, czyli ręcznie robione dzwonki, wprawiane w ruch ręką jednego z nie biegnącego dziś agenta FBI:
a oto i sami agenci FBI:
Dumna, z powodu ukończenia w dobrej formie biegu, autorka podpisów do zdjęć wraz z kibicem z dzwonkami Wawrem27 :
Ta duma pchnie mnie zapewne do uczestniczenia w kolejnym Zimowym Biegu Górskim w Falenicy. Trasa była dobrze oznakowana (oprócz wstążek i taśm, widziałam nawet czerwone strzałki na śniegu), może tylko raz zawahałam się gdzie dalej biec, ale to mogło być też zmęczenie. Podbiegi nie były na tyle długie, aby nie dać rady, a na zbiegach można zawsze było wyrównać oddech. Najbardziej zaś jestem z siebie dumna z tego, że nie musiałam iść, jak czyniła to część zawodników, cały czas starałam się biec, nawet pod górkę i rozpędzać się na zbiegach. Nie było to wcale łatwe, bo duża ilość śniegu utrudniała skutecznie poruszanie się, nawet zbiegi były trudne – trzeba było uważać jak się stawia stopę, o kontuzję łatwo w takich warunkach. Jednak nie uzyskany czas się liczy (ten zapewne pokaże że warunki do biegania były dziś trudne), lecz możliwość zabawy i rywalizacji z innymi. Na koniec dziękuję Darkowi, który dopingował mnie i innych, przez cały czas trąbił na pożyczonej od KrzyśkaP trąbce kibica. Dźwięk tej trąbki, słyszalnej ze wszystkich stron (trasa kręciła cały czas wokół tej samej wydmy) dodawał mi sił.