Chatka Górzystów:

27.02.2006

tekst: Renata zdjęcia: Renata i Darek
Znów rano jedziemy do Jakuszyc, odbieramy narty z serwisu i zaopatrzeni dodatkowo w mapkę zastanawiamy się nad wyborem trasy. Chcemy pojechać tak jak będzie prowadzić bieg na 10 km, ale okazuje się, że fragment biegnący wzdłuż nieczynnej linii kolejowej nie jest przygotowany. Dlatego wybieramy wariant trasy biegnącej równolegle w kierunku Orlego.
Nie zatrzymujemy się jednak tym razem w schronisku, tylko podążamy do Doliny Izery. Zaczyna wychodzić słońce i niebo robi się coraz bardziej niebieskie.
Po drodze mijamy mostek na Jagnięcym Potoku, który pamiętałam z wycieczek biegowych latem, wszystko jest przykryte grubą warstwą śniegu, co widać po tablicach informacyjnych i znakach.
Gdzieś tam pod zwałami śniegu płynie potok.
Na Hali Izerskiej czujemy lekki wiatr (może to za sprawą długiego i stromego zjazdu tuż niedaleko Chatki Górzystów?)
Potem czeka nas jeszcze jedno niezbyt strome podejście i już jesteśmy w Chatce. Tam widzimy jak wielkie były opady śniegu – na podwórku stoi przysypany ciągnik do połowy kabiny, a daszek nad wejściową furtką rozpoznajemy tylko dlatego, że pamiętałam go z sierpniowych wycieczek.
Wchodzimy do środka, razem z nami jest w nie ogrzewanej sali kilku turystów. Postanowiliśmy wracać do Jakuszyc inną drogą. Od Chatki odchodził żółty szlak, który okazało się, że jest ledwo przetarty (chyba tylko przez trójkę Czechów, którzy doszli do Chatki właśnie od strony żółtego szlaku). Najpierw trasa prowadziła przez las, bardzo malowniczą wąską ścieżką wśród ośnieżonych świerków.
Niestety potem zaczynała się wspinać do góry, na wąskiej ścieżce było trudno podchodzić jodełką, więc zdjęłam narty i chciałam iść w samych butach, ale zaczęłam się zapadać po kolana w śniegu, śnieg sypał mi się do środka butów. Dlatego znów zapięłam narty i dalej próbowałam jakoś iść do góry. Nie było to łatwe, ale widok na górze zrekompensował trudy podchodzenia.
Potem przemieszczaliśmy się Jagnięcym Jarem do kamiennego mostu Na Jagnięcym Potoku, którego prawie nie było widać spod śniegu.
Konną Ścieżką jechało się już w miarę wygodnie, rozciągała się piękna panorama na czeskie szczyty. Tam minęliśmy dwóch narciarzy – jedyne spotkane po drodze osoby na tym odcinku od Chatki Górzystów.
Od Rozdroża pod Cicha Równią zaczął się szlak przygotowany ratrakiem. Wskoczyliśmy w tory i pomknęliśmy Dolnym Duktem Końskiej Jamy jak po autostradzie, tabliczki z przygotowanymi oznaczeniami do Biegu Piastów tylko migały. W sumie po podliczeniu z mapą wyszło, że pokonaliśmy 19 km, które wraz przerwą w Chatce Górzystów zajęło nam 5 godzin.