wycieczki_:

Bieszczady jesienią 2006
26.10.2006

tekst: Darek zdjęcia: Renata



Jeszcze będąc w Bieszczadach w czerwcu, postanowiliśmy odwiedzić je jesienią. Po telefonicznym upewnieniu się, że bieszczadzkie lasy są juz w jesiennych barwach, pojechaliśmy na 3 dni do Willi Łuka

Byliśmy na dwóch wycieczkach. W niedzielę 15 października, ponieważ pogoda nie zapowiadała wspaniałej widoczności, poszliśmy do grobu Hrabiny i źródeł Sanu. Trasa niezbyt męcząca, ale dość długa. Po drodze spotkaliśmy wielu turystów, co przyznam było dla nas sporą niespodzianką. Wieczorem spotkaliśmy się z Pitem i omawiając wiele ciekawych spraw próbowaliśmy miejscowego grzanego wina.
Kolejny dzień również nie był widokowy, postanowiliśmy więc odwiedzić Jeziorka Duszatyńskie. To była wycieczka, która dostarczyła mnóstwo atrakcji. Najpierw była przeprawa w bród przez Osławę. Buty Renaty zdały egzamin, za to moje Trabuco utonęły. Od Duszatyna szliśmy błotnistą drogą, która zmuszała nas momentami do wspinaczki po drzewach. Przez całą drogę wspominaliśmy Bieg Rzeźnika i zastanawialiśmy się czy startujący tego roku też mieli takie błoto. Tradycyjnie piękne Jeziorka Duszatyńskie, pozowały nam do zdjęć przybrane w pełną paletę kolorów. Potem przez ponad godzinę wspinaliśmy się na Chryszczatą, z której roztaczała się szeroka panorama. W trakcie naszej wędrówki lasem niebo wypogodziło się i tak ładnie i słonecznie było już do końca naszego pobytu. We wtorek rano mróz pozostawił liczne ślady, które Renata skrzętnie wyszukała i sfotografowała. Na koniec odwiedziliśmy spaloną cerkiew w Komańczy. Ostatnio byliśmy tam w lipcu i teraz widok spalonej do fundamentów cerkwi bardzo nas zasmucił. Jest już decyzja, żeby świątynię odbudować.

Bieszczady jesienią są bardzo malownicze, szkoda, że piękna słoneczna pogoda pojawiła się dopiero pod koniec naszego pobytu. Willa Łuka znowu zachwyciła nas atmosferą, posiłkami i gościnnością. Będziemy się starali wracać tu corocznie. Najbliższa okazja to Rzeźnik 2007.