archiwum - 2010:

07.01.2010

Przerwa świąteczno-noworoczna ułożyła się w tym roku wyjątkowo korzystnie. Dzięki temu mogliśmy wziąć udział w zimowym obozie pływackim zorganizowanym przez Warsaw Masters Team . To było osiem bardzo intensywnych dni.
Zapraszamy do zapoznania się z relacją z tego obozu .

10.01.2010

Kilka zimowych doniesień. Zacznijmy od tych najstarszych.

Zima za oknem od początku Nowego Roku jest prawdziwą zimą, jakich mało w Warszawie. Śnieg, mróz, zadymki śnieżne, zaspy. W takich warunkach przyszło startować Adamowi w pierwszej edycji Zimowych Biegów Górskich w Falenicy. Adam był jednak bardzo zadowolony ze swojego wyniku (49:32) i już nie może się doczekać następnego biegu na tej trasie. Falenicka wydma ma w sobie to coś co przyciąga rzecze biegaczy. 2 stycznia 2010 r. na starcie pojawiło się 330 osób. Rywalizacja jest więc coraz trudniejsza i wymaga solidnego przygotowania. Także przed samym startem, co prezentuje Adam,a entre wypatrzył:
zdjęcia wyszukane w Galerii Entre.pl
Śniegu nie ubywa, wręcz przeciwnie, pada coraz więcej i więcej. Nie przeszkadza to jednak w bieganiu. Najpierw była wycieczka na nartach biegowych w Maryśce:
a potem w przerwie między kręceniem w cieple domowego studio rowerowego (czytaj wylewanie potu na trenażerze), udział w 4 Biegu "Policz się z Cukrzycą" jako wyraz poparcia dla akcji WOŚP oraz w celach rekreacyjno-towarzyskich:
Na koniec, po tej zimowej serii, na ogrzanie jedno zdjecie udostępnione przez Bartka ("IM2040"). Zdjęcie pochodzi z jednej z wycieczek w góry na obozie w Szczyrku i mogłoby nosić tytuł "Troje czerwonych i termos":

16.01.2010

Zima trwa, śniegu do połowy łydki w naszym lesie w Maryśce. Są fragmenty nie tknięte ludzką stopą, a jedynie tropami zajęczymi i sarnimi. Ale są też piękne trasy, gdzie obowiązuje ruch zorganizowany: osobno ślad narciarski, a obok wydeptana ścieżka biegowa.

23.01.2010

Siarczysty mróz nie odstarszył Renaty i Adama przed bieganiem po falenickiej wydmie. Piękny krajobraz ośnieżonych świerków, słoneczne promienie rozświetlające powietrze i trzeszcząca pod nogami zmrożona warstwa śniegu. Sielankową scenerię leśnego biegania dopełniła późniejsza cukierniana wizyta, gdzie ciepłą herbatą rozgrzewaliśmy zmarznięte nieco dłonie i słodkimi ciastkami uzupełnialiśmy węglowodanowe straty po bieganiu.
Zdjęcie pochodzi ze strony www.maratonczyk.pl , gdzie udokumentowano przebieg 2 edycji Zimowych Biegów Górskich w Falenicy.

30.01.2010

Na spotkanie podsumowujące rok 2009 Klubu Sportowego ENTRE.PL Team został zaproszony cały DAR. Sympatyczne wyróżnienia, które otrzymaliśmy:

31.01.2010

Ostatni dzień stycznia miał zakończyć okres pauzowania Darka. Korzystając ze świeżej pokrywy śniegu oraz niezbyt dużego mrozu i słonecznej aury, wybraliśmy się na narty biegowe. Rozpoczęliśmy naszą krótką wycieczkę w miejscu i czasie startu zimowej edycji Wawerskiego Krosu, obecnie już cyklicznej imprezy. Poruszaliśmy się trasą Wawerskiego Krosu, pracowicie oznakowaną przez organizatora, sędziego i pomysłodawcę przebiegu trasy biegu w jednej osobie, czyli Michała. Początkowo znaki na drzewach pokrywały się z czarnym, a następnie z żółtym szlakiem turystycznym. Część pętli miała wyraźne ślady narciarskie, jednak zdecydowana większość była ledwo wydeptaną w śniegu ścieżką. Biegacze uczestniczący w dzisiejszym Wawerskim Krosie mieli trudne zadanie do wykonania. Nierzadko musieli pokonywać trasę w śniegu sięgającym do kolan. Dobrze, że my wybraliśmy dziś narty. Gdy mijaliśmy po drodze spore grupy innych narciarzy rozmyślałam o naszych znajomych poznanych przez forum biegowki.pl. Jakie było nasze zaskoczenie po powrocie do domu gdy dowiedzieliśmy się, że i o nas dziś myślał Lech z Australii, jednak nie w kontekście biegówek, ale obserwowanego przez niego triathlonu rozgrywanego u wybrzeży Australii.

07.02.2010

"Na stu ludzi
[...]
dobrych zawsze,
bo nie potrafią inaczej
-czterech, no może pięciu;

[...]
śmiertelnych
-stu na stu.
Liczba, która jak dotąd nie ulega zmianie."

fragment z wiersza Wisławy Szyborskiej "Przyczynek do statystyki" (z tomiku "Chwila") dedykowany na pożeganie taty Darka

14.02.2010

Zima nie odpuszcza. Po kolejnych opadach śniegu znów wróciliśmy na trasy narciarskie.
Pomiar pokrywy śnieżnej w MPK.

21.02.2010

W ubiegłą sobotę, pomimo wyjątkowo trudnych warunków odbył się III Duathlon Młociński organizowany przez IM2010. Niektórzy jeszcze dzień przed zawodami wierzyli, że da się jeździć rowerem po młocińskiej pętli. Szybko jednak przed samym startem została zmieniona formuła klasycznego duathlonu na czysto biegową: 2 pętle biegu, 1 pętla biegu... z rowerem i znów, spinająca jak klamry, runda dwóch pętli biegiem. Zresztą zobaczcie sami jak było w ten mglisty poranek.

05.03.2010

Gdzieś w pośpiechu codziennych aktywności, przetykanych snem i odpoczynkiem, zapodziały się nam doniesienia z ubiegłego tygodnia. Pierwsza ważna dla nas informacja pochodzi z ubiegłej soboty. 27 lutego Renata i Darek uczestniczyli w sprawdzianie pływackim na 1000 m zorganizowanym pod szyldem grupy IM2010. Warto odnotować, że zimowe miesiące spędzone na basenie Polonii pod okiem surowych trenerów pływania Masters zostały tym sprawdzianem zweryfikowane i pokazały osiągnięcie pewnego progresu w niełatwej sztuce pływania stylem dowolnym. Renata popłynęła o całe 2 minuty szybciej w porównaniu ze sprawdzianem w listopadzie, a Darek osiągnął podobny wynik, czyli odbudował stan sprzed swojej 6 tygodniowej przerwy spowodowanej kontuzją. Adam (Smoku) stara się nie stracić swojej wytrzymałości gdzieś pomiędzy innymi treningami (ostatnio sporo biega i regularnie ćwiczy sporty walki), ale tym razem kolokwium z j. niemieckiego było ważniejsze od sprawdzianu pływackiego.
Część z nas już skończyła i zapisuje czasy płynącym w kolejnej serii. Tutaj więcej zdjęć i kilka filmików gdzie można podejrzeć jak pływali inni - kilka linków dla cierpliwych klikania:
Justyna
Lubomir
PAweł
Ola
Adam.
duet Adam. i Kuba
prawie pływanie synchroniczne
Kuba nieco przyspieszył

07.03.2010

Wszyscy nie mogą już doczekać się wiosny. Szpaki przyleciały do Parku Skaryszewskiego . My zaś ciągle nie mamy odwagi wybrać się na wycieczkę rowerową za miasto.
Rower zostaje sam w domu, podczas gdy my kręcimy na spiningach w klubie fitnes.

13.03.2010

Padający rano za oknem śnieg nie nastarajał jakoś wiosennie. W marysińskim lesie gdzie wybraliśmy się pobiegać, warunki jeszcze miejscami dość trudne, choć są też i takie miejsca:
Po powrocie do domu przeczytaliśmy zaś ten ciekawy artykuł i od razu zrobiło się nam cieplej.

21.03.2010

Ach co to był za tydzień. Prawdziwy przegląd pór roku w pigułce. A zaczęło się tak:
Aż żal było siedzieć w domu. Nasmarowaliśmy narty i hajda do lasu na małą rundkę. Niestety śnieg był dość wilgotny i im bliżej wydmy tym narty coraz bardziej hamowały, a pod spodem tworzyły się "kalafiory" z klejącego się do nart śniegu, ale co pojeździliśmy to nasze (przy okazji mieliśmy większą pracę rąk przy odpychaniu się kijami). Tutaj jeszcze kilka zdjęć bajkowego lasu.
A
tu już odgłosy wiosny, choć wokół zimowa sceneria.
I to w zasadzie były chyba ostatnie podrygi zimy w naszym lesie, potem kilka dni biegaliśmy już tylko w Parku Skaryszewskim, bo jak temperatura skoczyła na plus, to lepiej było w śnieżnej brei się nie moczyć. A tu trzeba trochę kilometrów wybiegać przed półmaratonem wiosennym (newslettery przypominają, że to już za tydzień). Wczoraj i dziś wreszcie nagle tak ciepło się zrobiło, wielki skok z zimna, od razu do pełni wiosny. Nawet deszcz ma taki inny, wiosenny zapach. A w przerwach między jednym opadem, a drugim słońce i ciepły wiatr. Przewietrzyliśmy zatem nasze rowery po szosie. Kawałek tylko, niedaleko od domu, ale sezon rowerowy łotwarty z fasonem!

28.03.2010

Niedziela pod znakiem Półmaratonu Warszawskiego.

02.04.2010

Zielonych jak wiosna Świąt Wielkanocnych, kolorowych jak tęcza pisanek.

10.04.2010

Kilka zaległych newsów:

1. Po pierwszych próbach dziewicza powierzchnia podeszew i bloków już się co prawda tak nie błyszczy, ale buty nadal są piękne. Aż szkoda ich używać, ale maraton szosowy w Trzebnicy już za 2 tygodnie i nie ma na co czekać.
2. Misiek postanowił wykorzystać słońce i naszą nieobecność w domu aby wreszcie wyspać się na naszym fotelu. A my korzystając z rowerowej pogody, czyli sucha szosa i mały ruch na drogach spędziliśmy czas za miastem.
3. Udała się nam bardzo świąteczna edycja Szalonej Maryśki: dopisała pogoda, frekwencja była w sam raz i panowała ogólna wesołość z udziału wśród biegających, kibicujących oraz organizujących.
Zobacz zdjęcia z Szalonej Maryśki.

11.04.2010

Braliśmy dziś udział w czasówce na rowerach w Mariewie. Nie mieliśmy co prawda takich maszyn czasowych jak niektórzy koledzy, ale też postanowiliśmy się przejechać.

17.04.2010

Nie mogąc pobiec w wiosennej edycji Wawerskiego Krosu w terminie ogłoszonym przez organizatora (Wawra, czyli Michała), tj. 24.04, wybraliśmy się na jego trasę tydzień wcześniej. Tym razem zaatakowaliśmy dystans "M". Materiał zdjęciowy z naszej wycieczki biegowej w poniższej galerii:
Trasą Wawerskiego Krosu

18.04.2010

Nie mogliśmy się już doczekać kolejnej długiej wycieczki rowerowej. Wreszcie pogoda była łaskawa: słońce, choć wiatr mógłby być mniejszy. Plan zakładał 120 km i tyle przejechaliśmy. Takie Giro de MPK. W jedną stronę szosą na Lublin, powrót nad Wisłą. Szczegóły tutaj.

27.04.2010

W sobotę braliśmy udział w IV Żądle Szerszenia , pierwszym w sezonie 2010 maratonie rowerowym z cyklu Supermaratony szosowe. Założenie było takie, żeby przejechać trasę 120 km w czasie poniżej 4:30. Impreza okazała się dla nas być bardzo udaną. Osiągneliśmy czasy lepsze od założeń, była wspaniała pogoda, piękna trasa i sprawna organizacja. Jednym słowem, super się bawiliśmy.

09.05.2010

W trasach biegowych pojawił się opis wycieczki biegowej (z 2 maja 2010) do odkrytego na nowo rezerwatu Morysin (już kiedyś tam biegaliśmy w towarzystwie Konroza).
Sobota 8 maja minęła pod znakiem Szalonej Maryśki. Padające od kilku dni deszcze na ten jeden dzień ustąpiły i wyjrzało słońce. Las strzelił zielenią, nieśmiało wychylają się kwiaty konwalii. Na starcie stanęło w sumie 14 śmiałków wybierając ulubioną trasę przez wydmę nazwaną "Nie tylko dla orłów".
Na dzisiejszą niedzielę zaplanowaliśmy wycieczkę rowerową. Darek testował nowy sposób jazdy: z zamontowaną "lemondką" - to takie przedłużenie kierownicy dające jeszcze jedną możliwość ułożenia rąk w pozycji prawie leżącej. Jeśli jeszcze doczepi do lemondki uchwyt na bidon z rurką do picia będzie miał drink-bar na rowerze na długie trasy.
Prezentacja grupy na punkcie postojowym. Od lewej: duży Kellys i Darek, Cube i Piotrek oraz Kellys XS i Renata.
Tradycyjne zakończenie wycieczki. Dla takich chwil aż chce się jechać choćby i 100 km rowerem.
W tym czasie gdy Renata z Darkiem i Piotrkiem byli na wycieczce rowerowej z dala od domu, Adam ścigał się z najlepszymi biegaczami w mieście i okolicy biorąc udział w Ekidenie. Biegł na ostatniej zmianie sztafety z nr 200, która zajęła ostatecznie 26 miejsce (na 179 sklasyfikowanych drużyn). W domu zawiśnie kolejny medal w kolekcji.

16.05.2010

W jednodniowej przerwie pory deszczowej (chyba nam się jednak klimat zmienia) wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Trasa zahaczała o jeziorko Moczydło w okolicach Karczewa. Byliśmy obserwatorami otwarcia sezonu pływania w wodach otwartych (tak w języku triathlonistów nazywa się sezon kąpieliskowy).

Miejsce wydarzenia na mapie:

Wyświetl większą mapę

Zobrazowanie wyczynów naszych dwóch kolegów, którzy postanowili sezon jednak otworzyć.
Pożegnaliśmy się z dzielnymi pływakami, a sami wyruszliśmy w dalszą część naszej wycieczki rowerowej. Jedziemy w składzie: Renata, Darek i Piotrek z Anina. Tutaj opis dalszego ciągu sobotniej wycieczki rowerowej.

22.05.2010

Stresujące śledzenie komunikatów o sytuacji alarmowego stanu wody na Wiśle oraz informacji o prognozach przechodzenia fali powodziowej, postanowiliśmy przerwać krótką wycieczką rowerową. Ubrani w stroje kolarskie przygotowaliśmy rowery. Renata samodzielnie wymieniła jeszcze dętkę w swoim rowerze, bo ostatnio ciągle trzeba było przed każdą jazdą dopompowywać koło.

Trasę wybraliśmy oczywiście z pominięciem okolic wałów nadrzecznych, ale mimo to napotkaliśmy na inne utrudnienia w postaci piątkowych korków na ulicach wylotowych z osiedla. Gdy wreszcie udało się ominąć chodnikiem stojące w rządku auta moglibyśmy jechać dalej, ale koło, w którym Renata zmieniała dętkę wymaga dopompowania. Dobrze, że Darek ma ze sobą pompkę. Za kolejnym skrzyżowaniem zatrzymuję się sprawdzić stan powietrza w oponie felernego koła. Może być, choć mogłoby być lepiej, ale może wytrzyma do końca.

Dojeżdżamy do naszego punktu zwrotnego i wtedy okazuje się, że w kole już zupełnie nie ma powietrza. Zatrzymujemy się i z powodu chmary komarów wymieniamy ekspresowo dętkę. Zaczyna zmierzchać, a jazda rowerem bez lampek po nieoświelonej ulicy przez las nie należy do udanego pomysłu, dlatego wracamy do domu. Niestety po kilku kilometrach okazuje się, że to samo koło, z którym borykamy się od początku dzisiejszej jazdy znów wysiadło. A niech to szlag! Znowu flak, a nam została ostatnia zapasowa dętka. Jeśli znowu coś się stanie to wtedy powrót będzie na piechotę z rowerem na plecach, co w butach z szosowymi blokami może trochę potrwać. Darek sprawdza teraz dokładnie oponę od wewnątrz i zewnątrz, ja sprawdzam obręcz. Wreszcie jest: mały drucik wbity w oponę, zupełnie z wierzchu niewidoczny. Szybkie założenie dętki i opony, pompowanie, włożenie koła, zacisk, składanie gratów i jazda. Ostatnia naprawa wystarcza na powrót do domu bez dalszych przygód. Wycieczka krótka, ale pełna wrażeń oraz nauk z niej płynących.

Wnioski i rady na przyszłość z powyższej opowiastki:
1. Nigdy nie wyjeżdżaj nawet w najkrótszą trasę bez zapasowej dętki lub nawet dwóch oraz pompki rowerowej.
2. Zawsze podczas wymiany przebitej dętki sprawdzaj czy coś co spowodowało przebicie (kawałek szkła, drut, mały kamyk) nadal nie tkwi w oponie.
3. Nie jeździj sam, z drugą osobą jest dużo bezpieczniej i przyjemniej :).

29.05.2010

Doroczna piąta już edycja biegu organizowanego przez Klub Sportowy Entre.Pl Team był dla jednych doskonałą okazją aby pobiec w miłym towarzystwie znanych warszawskich biegaczy, jak to zrobili Darek z Adamem, a dla innych kolejnym wyzwaniem sprostania oczekiwaniom biegaczy na konkurencyjnym ostatnio coraz bardziej rynku biegowym. Swoją pomoc klubowym koleżankom i kolegom zaangażowanym w organizację biegu zaoferował w tym roku także DAR. Darek w sprawach logistycznych, a Renata w biurze zawodów biegu głównego (obok biegu dla dorosłych odbywały się także biegi dla dzieci, ale tam zarządzał niezwykle zaangażowany Deck). Adam z racji trwającej sesji egzaminacyjnej i gorącego okresu pojawił się na biegu w ramach odestresowującej przerwy, ale także uczestniczył w pierwszej fazie organizacji stanowisk biura zawodów.
Na tej ścianie za chwilę pojawią się informacje dla biegaczy rejestrujących się na bieg.
W biurze zawodów pojawił się już pierwszy zawodnik. Widać pełną mobilizację biura zawodów w składzie: Wojtek, Renata i Kuba oraz pomagającą przy wydawaniu pakietrów startowych Kamilę.

Adam z Darkiem udali się na trasę biegu, gdy w tym czasie Wojtek z Renatą uzupełniali bazę wyników pozostajac na swoich stanowiskach w biurze zawodów. Darek brał udział w biegu towarzysko biegnąc z Kociembą i ociemniałym Grzesiem, którzy biegli nieśpiesznie. Adam natomiast potraktował zawody ambitnie i z czasem 43:55 zajął 7. miejsce w swojej, dobrze obsadzonej, kategorii wiekowej. Warto dodać, że rywalizował w swojej kategorii wiekowej m.in. z biegaczem, który w klasyfikacji open zajął miejsce 3.

30.05.2010

Rzadko się zdarza aby w jeden weekend zgarnąć dwa medale. Ta sztuka udała się Darkowi, który obok medalu z sobotniego V biegu Entre.Pl Team wokół Cytadeli warszawskiej, powiesił gliniany medal z III Biegu Truskawki, w którym biegł trasę 10 km razem z Renatą tworząc parę mix. Trasa wiodła kampinoskimi szlakami turystycznymi, z których nie wolno było zbaczać, gdyż bieg odbywał się w Kampinoskim Parku Narodowym.
W tegorocznej "Truskawce" mieliśmy ten sam numer startowy (22) co podczas pierwszej edycji tego biegu dwa lata temu ( przypomnijmy sobie jak było wtedy). Oprócz tego samemgo numeru startowego bieg ten jednak różniło sporo od tamtej edycji. Po pierwsze DAR na bieg przyjechał rowerami (z domu do Truskawia wyszło jakieś 30 km). Po przebraniu się w strój biegowy ruszyliśmy na trasę 10 km pętli. Duża ilość opadów deszczu spowodowała, że trasa w tym roku była jeszcze trudniejsza. Trzeba było przeskakiwać przez gałęzie i zwalone drzewa, omijać kałuże i błoto. Niektóre miejsca były wręcz przeprawami przez błoto po kostki i podmokły teren, co powodowało tworzenie się na trasie biegu kolejek biegaczy pragnących ukończyć bieg suchą stopą. Niecierpliwi wybierali skrót "na krechę" co w jednym przypadku skończyło się kąpielą w wodzie po pas. Reszta trasy prowadziła po piachach, korzeniach. Wszędzie czyhały na nas komary i meszki oraz inne fruwające nad bagiennymi obszarami owady.

Główną atrakcję na mecie stanowiły tradycyjnie jak co roku truskawki. Deszczowa wiosna uczyniła z nich jednak towar wielce deficytowy, a nawet luksusowy. Każdy zawodnik został jednak poczęstowany przez organizatorów porcją tych owoców.

Przy okazji tego biegu wspominamy Lecha z Australii, który był obecny na I Biegu Truskawki. Pozdrawiamy truskawkowo Australię! Czy tam rosną truskawki lub możne je kupić o tej porze w sklepie?

04.06.2010

Czas zawodów w Moritzburgu zbliża się nieubłaganie dużymi krokami. Ostatnia szansa na popływanie w piankach oddaliła się wraz z przełożeniem terminu tegorocznej imprezy triathlonowej w Malborku. Nie pozostało nam nic innego jak szukanie alternatywnych miejsc do przypomnienia sobie doświadczeń pływania w wodach otwartych. Mało upalne temperatury powietrza ostatnich dni nie sprzyjały nagrzewaniu się zbiorników wodnych, a do tego te które łączą się z rzekami wezbranymi falą powodziową dodatkowo odstraszają przed wchodzeniem do wody w ogóle.

Wczoraj pływaliśmy w Rawie Mazowieckiej w Zalewie Tatar . Oprócz kilku wędkarzy, na których nie zrobiliśmy żadnego wrażenia nie było nad brzegiem nikogo, choć pogoda była całkiem przyjemna.
Potem w ramach wykorzystania dalszej części słonecznego dnia (zapowiadana burza przyszła dopiero późnym popołudniem) zrobiliśmy sobie wycieczkę rowerową po okolicy .
Wieczorem po powrocie do domu oglądaliśmy z Darkiem profile trasy rowerowej i biegowej zawodów triathlonowych w Moriztburgu: szczególnie rowerowa robi wrażenie. Już niewiele się da zrobić, ale jeszcze choć jedna-dwie wycieczki po terenie zbliżonym profilem (czytaj ze znacznymi przewyższeniami i długimi podjazdami) na pewno by się przydały. Choćby w celach treningu mentalnego nastawienia się na to co nas czeka za tydzień na rowerze - 632 m suma przewyższeń na trasie kolarskiej długości 94,4 km i podczas biegu na 3 pętlach po zmiennym podłożu - 21,098 km i 171 m przewyższenia.

05.06.2010

W piątkowe popołudnie przemierzyliśy biegiem trasę Wawerskiego Krosu w wariancie "M". Ponieważ pobłądziliśmy w jednym punkcie,więc lekko nadłożyliśmy i wyszło nam w sumie 22,3 km.

Odnotowaliśmy dwie zmiany: przy starcie WK został położony asfalt i teraz dojazd jest bardzo komfortowy.
Odcinek nad Mienią przypomina dżunglę amazońską. Rozlewisko spienionej i wezbranej rzeki. Wszędzie zwieszają się gałęzie, mnóstwo ważek i kolorowych motyli, a ścieżka wije się znikając w bujnej roślinności zasłaniającej światło słoneczne.

A tyle zostało z nas po przebiegnięciu w upalny dzień całej trasy:

16.06.2010

W miniony weekend, cały DAR bawił się na wyjazdowej imprezie triathlonowej w Moritzburgu. Można o tym poczytać tutaj . Świetna organizacja, wymarzona pogoda, malownicza trasa rowerowa i krosowa trasa biegowa to wszystko zostanie w naszej pamięci i sprawi, że będziemy wracać myślami do Moritzburga wielokrotnie.

18.06.2010

Wśród wielu gratulacji, które zebraliśmy po starcie w triathlonie w Moritzburgu znalazło się i takie:

"Jestem z Was dumny!!! Wasze zdjęcia wiszą u mnie nad łóżkiem.
Wiwat DAR-y!"

19.06.2010

Dwa ważne new-sy z wczoraj:

Adam zaliczył ostatni egzamin w sesji i ma wakacje.

Renata i Darek zostali poddani profesjonalnemu badaniu i testom mającym na celu ustawieniu prawidłowej, optymalnej dla nich i zindywidualizowanej pozycji na rowerze szosowym. Byli w studio sklepu rowerowego gdzie działa jeden z nielicznych w kraju przeszkolony fiter, czyli człowiek zajmujący się ustawianiem pozycji na rowerze. Wizyta trwała bardzo długo i obejmowała pomiary geometrii ciała i roweru, a następnie po dokładnej analizie obecnej sylwetki zasugerowano nam szereg zmian w rowerze i butach (m.in. wysokość i szerokość siodła, długość i nachylenie mostka oraz wkładki i dokładane kliny korekcyjne do butów, lekka regulacja ustawienia bloków w butach szosowych). W nas samych nic się już nie da zmienić, stąd grzebanie przy rowerze, aby wydobyć z nas właściwe kąty podczas jazdy rowerem. Wszystko to ma służyć poprawie komfortu i większej sile pedałowania.

Teraz czas na jazdę testową na szosie i sprawdzenie nowych ustawień w rowerze.

23.06.2010

Wkroczyliśmy w inny etap w bieganiu. Kiedyś to my trzymaliśmy się pacemakerów podczas zawodów biegowych. Tym razem role się odwróciły i to my byliśmy "zającami" dla innych biegaczy. Renata została poproszona o pobiegnięcie z balonikiem w równym tempie 5 min/km podczas biegu na 10 km w Garwolinie pod hasłem "Avon kontra przemoc" . Bieg miał miejsce w sobotę 20 czerwca 2010 r. i był pierwszą perfekcyjnie zorganizowaną edycją przez klub biegowy Truchtacz. Nic dziwnego, że frekwencja dopisała, bo biegacze nie wiadomo skąd, ale wiedzą gdzie są fajne imprezy. Pojawili się nawet dwaj czarnoskórzy biegacze, z których jeden wygrał te zawody.

A tutaj ja biegnę sobie spokojnie z balonikiem, na którym mam wypisany czas docelowy 50 minut : 00 sekund.
Misja jaką miałam do spełnienia początkowo wydawała mi się łatwa, ale w praktyce okazała się trudniejsza. Dobrze, że Darek mi pomagał i biegł obok. Na trasie było kilka podbiegów i marzenie o utrzymaniu równego jak w szwajcarskim zegraku tempa 5:00 prysło jak mydlana bańka. Stoper piszczał jak szalony na zbiegach, a zwalniał na podbiegał. Ostatecznie jednak mój czas netto (biegliśmy z chipami) zbliżył się tylko nieznacznie do magicznych 50 miut (49:56). Uff, wyrobiłam się lekko przed czasem.

24.06.2010

Przełamujemy kolejne bariery w naszym pływaniu. Oczywiście nie dotyczy to Adama, który pływa prawie od urodzenia i sieje strach swoimi kolejnymi rekordami. Bardziej chodzi o starszą część DAR-u, która dopiero doskonali się w ćwiczeniach techniki pływackiej na zajęciach z Mastersami i wydłuża odcinki przepływane na treningach (wczoraj pierwszy raz przepłynęliśmy dystans 2,8 km). W najbliższą sobotę cały DAR będzie się sprawdzał podczas pływackiego maratonu sobótkowego na ursynowskim basenie.

27.06.2010

Sobota od rana do późnego wieczora składała się z części triathlonu w pomieszanej kolejności. Był rower, bieganie i na koniec pływanie.

Pod datą 26.06.2010 pojawił się nowy wpis w dziale "rowerem szosowym 2010" z krótkiego przedpołudniowego rowerowania połączonego z bieganiem.

Wieczorem zaś braliśmy udział w Sobótkowym Maratonie Pływackim zorganizowany przez UCSiR. Każdy z nas ma na swoim koncie nowy rekord życiowy, a Adam dodatkowo puchar za III. miejsce w kategorii wiekowej mężczyzn do 40 lat na dystansie 800 m stylem dowolnym (z czasem 11:40:08) co dokumentuje ten dyplom:
Darek z Renatą walczyli w kategorii wiekowej powyżej 41 lat odpowiednio na dystansach: Renata 400 m stylem dowolnym (czas 9:05), a Darek 800 m stylem dowolnym (16:13), co jest ich nowymi osiągnięciami pływackimi.

Zdjęcia i kilka filmików z zawodów pływackich.
A tutaj wyniki zawodów.

07.07.2010

W dziale "rowerem szosowym 2010" donosimy o kolejnej wycieczce rowerowej, tym razem najdłuższej w naszej karierze. Miała ona miejsce 4 lipca i prowadziła szosami wschodnich okolic Warszawy.

W tym samym czasie odbywały się zawody klasy IronMan w triathlonie na długim dystansie (3,8 km pływania, 180 km rowerem i 42 km biegu) w
Klagenfurcie (Karyntia, Austria). Startowało tam ponad 30 Polaków zarażonych tak jak i my triathlonem przez Darka Sidora, trenera sportów wytrzymałościowych. Darek (DS) powołał do życia projekt IM2010, który przerodził się w Stowarzyszenie Triathlonowe IM2010. Zwieńczeniem projektu był udział właśnie w licencjonowanej imprezie triathlonowej 4 lipca 2010. My wybraliśmy ścieżkę przedłużoną i swój projekt IM2010 chcemy zakończyć 5 września 2010 w Borównie k/ Bydgoszczy.
Klagenfurtczycy, ściskaliśmy za Was mocno kciuki i udało się. Jesteście Ironmanami!!

18.07.2010

Upały nie sprzyjają, ale jednak trochę kilometrów przepłynęliśmy (korzystając z tempertaury wody, także w akwenie otwartym), przejechaliśmy sporo km na rowerze i przebiegliśmy (to chyba było najtrudniejsze). Wypociliśmy i jednocześnie wypiliśmy przy tym na pewno więcej litrów niż przeciętny człowiek. Ale cóż, docelowa impreza sportowa coraz bliżej, nie ma na co czekać.

A to dla niedowiarków, że nie potrafimy odpoczywać:

26.07.2010

Renata może pochwalić się kolejnym artykułem w gazetce firmowej .

Wczoraj zakończył się Tour de France, który trzymał nas przez swoje kolejne etapy w emocjonujących obserwacjach. Czy wygra Contadore przed Schleckiem, czy ktoś inny sprawi niespodziankę? My też w lipcu trochę pojeździliśmy rowerem. O naszym rowerowaniu można
poczytać tutaj . Nie są to co prawda opisy etapów TdF, tylko mozolne pedałowanie, ale ściganie się zostawny zawodowym kolarzom.

30.07.2010

Po nieudanej jednej próbie Renacie wreszcie udało się popłynąć najdłuższy jak do tej pory dystans na basenie: 3,5 km (w trzech odcinkach 1,5 + 1 + 1). Aby tyle przepłynąć na basenie długości 50 m trzeba odbić się od ściany basenu 70 razy. Darek też spróbował popłynąć ten dystans, ale jemu zajęło to mniej czasu.
Następnego dnia przepłynięcie 1,8 km na tym samym basenie było jak bułka z masłem.

Co mają wspólnego koty z kolarzami piszemy tutaj: wpis pod datą 30.07.2010 .

31.07.2010

W tym tygodniu zakończył się dla Renaty i Darka pierwszy sezon pływania z Mastersami (szkoła pływania z trenerami WMT). Z tej okazji prezentujemy film pochodzący z września 2008 r., czyli na długo przed rozpoczęciem zajęć nauki pływania. Wówczas oboje tylko biegaliśmy i przygotowywaliśmy się do maratonu, a pływanie traktowaliśmy regeneracyjnie.

Film ten pokazuje jak nie należy pływać:
Drugi film powstał w czerwcu 2010 r., czyli dokładnie po roku uczęszczania na zajęcia z Mastersami.
Mam nadzieję, że widać różnicę w technice i szybkości pływania. Według trenerów WMT jest jeszcze sporo do poprawienia, ale ponoć postępy w pływaniu przychodzą dopiero po sześciu sezonach ;)

24.08.2010

Ze sporym opóźnieniem krótka relacja z triathlonu w Habdzinie .

Wkrótce zaś pojawią się nasze poczynania na obozie sportowym, w którym brał udział cały DAR przygotowując się do wrześniowej imprezy tri o priorytecie A.

Na początek przedsmak w postaci jednego ujęcia kamery umieszczonej na wysokości rowerowego koła:

27.08.2010

Zgodnie z wcześniejszą obietnicą prezentujemy tajniki naszych przygotowań na mazurskim obozie sportowym. Renata dokonywała codziennych opisów tego co robimy. Powstał z tego swoisty dziennik wyjazdowy.

Po powrocie z obozu czekało już zamówione to piękne siodło do roweru:
A w domu, jak to w domu, na progu czekał już stęskniony oczekiwaniem kot. Siedem prań wszystkich ubrań i szybka przesiadka do roli gospodyni domowej, co to częściej zagląda do garnków w kuchni, niż pływa w jeziorze, czy jeździ rowerem. Czas jesiennych przetworów doskonale wpisuje się w okres regeneracji i odpoczynku poobozowego.

08.09.2010

Zakończył się nasz projekt IM2010.

Imprezą wieńcząca nasze dwuletnie przygotowania były zawody w Borównie k/Bydgoszczy.
W minioną niedzielę 5 września 2010 startował tam cały DAR:
Renata i Darek ukończyli dystans „długi” (226 km) co zajęło im 13 godzin i 49 minut
Adam dystans „połówkowy” (113 km) zrobił w 5 godzin 14 minut,
czyli łącznie w ten jeden dzień pokonaliśmy 565 km.

Relacja z zawodów wkrótce.

09.09.2010

LUDZIE ŻELAZKA:
Jak to z naszymi żelaznymi zmaganiami w Borównie było, można przeczytać w relacji Renaty.

19.09.2010

Całą sobotę trwała impreza sportowa zorganizowana na warszawskim Ursynowie pod nazwą II Triathlon Warszawski.
Można było zmagać się w dwóch klasyfikacjach: indywidualnej i sztafetowej. Rok temu na I Triathlonie Warszawskim
triumfował Adam.
W tym roku wybraliśmy inna formułę: zgłosiliśmy zespół DAR do zmagań w konkurencji Triathlon Rodzinny. Regulamin imprezy przewidywał, że "Drużyna biorąca udział w Triathlonie Rodzinnym musi składać się z trzech osób. Zalecamy, by w zawodach uczestniczyła: mama, tata i dziecko." To była wymarzona konkurencja dla nas.
Jako pierwszy startował Adam, który swoim szybkim pływaniem wypracował zaledwie nieznaczną przewagę, bo kilkunastu sekund. Zadanie było na prawdę trudne. Silna stawka rywalizujących ze sobą sztafet rodzinnych nie pozwalała na najmniejszą nawet dekoncentrację.
Dwie kolejne konkurencje: jazda rowerem i bieganie odbywały w powsińskim Parku Kultury. Drużyny rodzinnego triathlonu sztafetowego miały do pokonania tylko 4 km rowerem i 1 km biegiem. Z jednej strony mało, a z drugiej dużo. Darek wybiegł do roweru jako pierwszy, ale goniący go zawodnik szybko odrobił stratę z pierwszej części pływackiej. Na szczęście Darek był lepszy technicznie w jeździe mtb, a trasa była w większości w lesie i trochę błotnista. Oddech drugiego czuł na plecach, a potem gdy został wyprzedzony, nie dopuszczał do ucieczki prowadzącego, trzymając się na jego kole. Część rowerowa była emocjonująca, do końca nie było wiadomo kto pierwszy ją skończy.
Bieg jako pierwsza rozpoczęła młoda zawodniczka z drużyny, która do części rowerowej wystawiła bardzo dobrego i doświadczonego kolarza. Darek jednak spisał się doskonale i był kilka sekund za nim. Pozwoliło to Renacie, która w drużynie DAR kończyła triathlon sztafet rodzinnych biegiem, na zakończenie tego trudnego zadania na niezagrożonej pierwszej pozycji.

Fotorelacja by Adam Krzesak.

więcej filmików z części pływackiej

kilka zdjęć głównie z pozostałych części: kolarskiej i biegowej

25.09.2010

Zapraszamy na wycieczkę rowerowa w Puszczy Kampinoskiej.

26.09.2010

Ostatnia niedziela września oznacza tylko jedno: wielkie święto biegowe w stolicy. Tegoroczny 32. Maraton Warszawski spędziliśmy wspomagając KOW. To koleżeńska inicjatywa powstała jako uzupełnienie oficjalnych punktów odżywiania na maratonie polegająca na organizacji punktów z odżywkami własnymi dla maratończyków. I nie chodzi tu tylko o pomoc dla znajomych, ale dla wszystkich biegaczy, którzy takiej pomocy oczekują. DAR włączył się do tej akcji pomocy biegacze-biegaczom na 36 km trasy maratońskiej. Razem z filem i innymi znajomymi, mniej lub bardziej spontanicznie się pojawiającymi, spędzili na KOW 36, kilka godzin.

Punkt został usytuowany na ul. Karowej gdzie po drugiej stronie jezdni było oznaczenie 25 kilometra. Maratończycy skręcali jednak w prawo, wbiegali do tunelu, potem biegli nad Wisłą, zawracali i biegnąc ponownie ulicą Dobrą, znów skręcali w Karową. Mieli wówczas w nogach 36 km. I tam właśnie byliśmy my: KOW 36, czyli grupa wsparcia. Wiedzieliśmy, że oprócz pozostawionych odżywek własnych musimy mocno dopingować zmęczonych biegaczy, którzy mają jeszcze 6 km do mety.

Iskandiar, a potem Darek z kociembą jako "czujki" wypatrywali zainteresowanych odżywkami. Uzbrojeni w tubę nagłaśniającą wyczytywali numery zawodników, którzy podnosili rękę. fil z Konsulem sprawnie odszukiwali odżywki oznaczone właściwymi numerami i podawali je do ręki zawodnikowi. Nie wolno było sie pomylić; wiadomo każdy przygotował sobie swoją własną odżywkę, żel, inną cudowną miksturę mającą mu dodać skrzydeł na końcowych kilometrach.

Świetnie sprawdził się też patent z cytrynami pokrojonymi w małe cząstki. Sporo biegaczy korzystało z takiego orzeźwienia. W pewnym momencie cytryny się skończyły, a kolorowy korowód maratończyków biegnie i biegnie. Co robić? Na szczęście mieliśmy chętną do pomocy Olę, która dwa razy jeździła na rowerze do pobliskiego sklepu wykupując cały zapas cytryn. Starczyło nawet dla ostatnich biegnących.

Nawet gdy już podane zostały wszystkie odżywki, niestrudzona Luiza pomagająca na punkcie, mocno dopingowała każdego biegnącego, czy maszerującego już zawodnika. Zza zakrętu wciąż pojawiały się kolejne postaci solidnie już zmęczonych, ale wytrwałych, którzy zdecydowali się ukończyć ten maraton. Kibicowaliśmy wspólnie praktycznie do końca imprezy przypominajac sobie czasy kiedy i my biegliśmy gdzieś w końcówce swojego debiutanckiego maratonu.
Kilka zdjęć z perspektywy startu i KOW 36.

02.10.2010

Mieliśmy wybrać się na spacer ornitologiczny w Parku Skaryszewskim. Jednak termin ten koliduje z innym naszym spacerem przyrodniczym.
Dawno temu strzała założył
wątek o bieganiu w Puszczy Kampinoskiej. Ach, to były czasy. Chłopaki robili sobie po lesie długie niedzielne wybiegania aż miło. Ale patrzyliśmy na nich jak na szalonych zapaleńców. Zwłaszcza jeśli chodziło o ich przebiegi.

Dziś właśnie koncentrujemy się przed niedzielnym KPN-owaniem, ale takim szczególnym. Zgłosiliśmy się na pieszy maraton po Puszczy Kampinoskiej organizowany przez
Mazowiecki Klub Górski Matragona.

Ta 100 km "wycieczka" znajduje się w kalendarzu imprez na stronie
napieraj.pl na którą ostatnio częściej zaglądamy :)

05.10.2010

Jak było na naszej pierwszej "setce" w Puszczy Kampinoskiej.

18.10.2010

Mieliśmy piękny czas. Czas odpoczynku od obowiązków, ale też odcięcie od natłoku informacji, zgiełku ulic i całego tego przytłaczającego cywilizacyjnego hałasu. W kalendarzu październik, a pogoda prawie jak w lipcu. No, może tylko poza porannymi przymrozkami. Reszta jak na wakacjach na Majorce ;)
Zaszyliśmy się w odludne miejsca Bieszczadów i intensywnie wykorzystywaliśmy każdy dzień na wycieczki po górach. Ładowaliśmy akumulatory przez kontakt z przyrodą i chłonęliśmy panoramy jakie było nam dane oglądać. Aby móc dłużej wspominać zarejestrowaliśmy obrazem i opisaliśmy słowem, każdy dzień z tygodnia tam spędzonego.
Na początek wycieczka na Matragonę. Ta niezbyt wysoka, ale tajemnicza góra była celem naszej pierwszej wędrówki po bieszczadzkich ścieżkach. I nie była to wycieczka biegowa. W końcu pojechaliśmy odpoczywać, czyli mówiąc żargonem sportowym, zaczęliśmy okres roztrenowania. Choć po łącznym podsumowaniu kilometrów z całego tygodnia złażonych po górach nie wyglądało to na taki odpoczynek. Tyle jednak było miejsc do zobaczenia.

Drugiego dnia poszliśmy na dłuższą, ale łatwiejszą orientacyjnie i polecaną bardzo przez Pita
wycieczkę na Bukowe Berdo.

ciąg dalszy wkrótce nastąpi ...
(w przygotowaniu jeszcze cztery odsłony z kolejnych dni)

19.10.2010

W tym czasie gdy Renata z Darkiem przemierzali górskie ścieżki, Adam (smoku) wywalczył na zawodach pływackich na ursynowskim basenie trzy medale w startach indywidualnych oraz przyczynił się w dużej mierze do zdobycia pucharu dla sztafety IM2010 na II Otwartych Mistrzostwach Ursynowa w Pływaniu Dla Dorosłych „MASTERS”, 16.10.2010 r.
Tutaj krótka relacja
Adama z tych zawodów.

Zgodnie z zapowiedzią zapraszamy też na kolejną podróż po bieszczadzkich szlakach.
Trzeciego dnia wspięliśmy się na przełęcz Orłowicza, przeszliśmy przez grzbiet Smereka, zeszliśmy na dół, by znów wspiąć się na Fereczatą, Okrąglik i przejść pasmem granicznym prawie aż do Rabiej Skały, aby powrócić przez Jawornik do Starego Sioła.

21.10.2010

Jeśli jeszcze nie znudziły się Wam Bieszczady to dalej zapraszamy do przemierzania z nami szlaków i górskich ścieżek oraz podziwiania uroczych zakątków. Są już gotowe trzy kolejne wycieczki:

dzień 4 – Suche Rzeki – Zatwarnica – Hylaty (czy wiedzieliście, że w Bieszczadach jest wodospad?),

dzień 5 –
Mała Rawka – Połoniny (najbardziej uczęszczane i popularne trasy),

dzień 6 -
Łopiennik – Durna (mniej znane i dzikie rejony).

Brakuje jeszcze widoków Łopienki, zagubionej wioski wpisanej do rejestru zabytków w dolinie pod Łopiennikiem. Tym razem nie dotarliśmy tam, choć byliśmy bardzo blisko tego miejsca i to aż dwa razy, można powiedzieć na wyciągnięcie dłoni. Następnym razem uda się na pewno. Tylko ktoś musi lepiej wydeptać zarośniętą ścieżkę ze szczytu. Dotarcie tam na piechotę od strony drogi byłoby zbyt łatwe.

23.10.2010

Tak nam się spodobało łażenie z mapą, że postanowiliśmy się zapisać na imprezę na orientację. Potem jednak przyszło zastanowienie: czy damy radę odczytać prawidłowo mapę? czy odnajdziemy za pomocą mapy punkty kontrolne do odszukania w terenie? Tutaj potrzebna jest nie tylko trudna sztuka nawigacji, ale i taktyka dotarcia do szukanych punktów oraz zgranie w zespole.

Pomyśleliśmy, że najłatwiej jest zacząć od własnego podwórka. Korzystając z ładnego jesiennego dnia wybraliśmy się do Lasu Sobieskiego w pobliskim Marysinie Wawerskim, który jest naszym terenem do wszelkich biegowych treningów.
Znaleźliśmy w domu mapę z jakiejś starej imprezy na orientację w Lesie Sobieskiego. Była na niej wyrysowana dokładna rzeźba terenu i sporo szczegółów, a nawet zaznaczone punkty kontrolne (PK). Wzięliśmy zatem tę mapkę i pobiegliśmy w las.
Jakie było nasze zdziwienie gdy okazało się, że nie zawsze wiedzieliśmy gdzie jesteśmy w naszym przecież dobrze znanym lesie. Ilu jeszcze ścieżek nie znaliśmy i ilu miejsc nigdy nie odwiedziliśmy. A tak wyglądało nasze poszukiwanie PK z mapy.

Oczywiście PK w rzeczywistości nie było, więc wyglądało to trochę na taką zabawę w chowanego, ale nauczyliśmy się rozpoznawać teren na podstawie mapy i uczyliśmy się odnajdowania swojej pozycji bez GPS-u.

30.10.2010

Od zawsze lubiliśmy chodzenie, a potem bieganie w terenie. Do tej pory robiliśmy to w znanych miejscach, albo po znakowanych szlakach. Czas poznać miejsca z pozycji mniejszych ścieżek, zarośniętych przecinek i dzikich zakątków. Do tego potrzebna jest jednak mapa i specjalna biżuteria do lasu. Właśnie czekamy na paczkę z Moskwy.

I znów nie dane nam będzie posiedzieć w domu w
ciepłych kapciach, tylko będzie nas gnało w takich, albo w takich butach.

24.10.2010

Relacja Adama z zawodów pływackich na Ursynowie raz jeszcze wzbogacona o zdjęcia Adama Krzesaka i notkę w prasie.

01.11.2010

Nie będziemy oryginalni i nie zaskoczymy niczym nowym. Byliśmy na wycieczce biegowej w Puszczy Kampinoskiej. Pokonaliśmy w sumie ponad 150 km, w tym dojazd samochodem w obie strony 120 km, a w samej Puszczy wg mapy wyszło jakieś 33 km na nogach. Zobaczyliśmy i poczuliśmy jesień w Kampinosie. Minęliśmy po drodze sześcioro spacerujących, dwoje rowerzystów, widzieliśmy na szlaku dwa psy, dwa kruki krążące nad naszymi głowami, słyszeliśmy kilka sójek i dzięciołów. Towarzyszyły nam spadające z drzew liście oraz ogromne ilości uciążliwych owadów, które siadały nam na głowach, karku, właziły pod bluzy i legginsy. Czuliśmy się jak podczas wiosennych ataków komarów. Podziwialiśmy resztki żółtych, czerwonych i brązowych liści na klonach, dębach, brzozach na tle zielonych igieł sosen. Wdychaliśmy zapach suchych liści na ścieżkach, które przemierzaliśmy. Wyjątkowo ciepły i słoneczny dzień nie oddawał melancholii jesieni, był raczej wspomnieniem lata.

02.11.2010

Otrzymaliśmy dwie pocztówki od Adama, który postanowił zwiedzić trochę Europę:
pierwsza pochodzi z Amsterdamu
druga z Lizbony

11.11.2010

Wczoraj późnym wieczorem doszła długo oczekiwana kolejna porcja zdjęć z ciepłej Portugalii

(i tu jeszcze kilka nowych) -

- ech, fajne wakacje w środku listopada ma Adaś :)
Tymczasem Renata i Darek byli dziś obserwatorami Biegu Niepodległości w Warszawie. Start biegaczy poprzedzili rolkarze i wózki. Rozmach imprezy z roku na rok coraz większy, co wyraźnie jest podkreślane przez coraz wyższą frekwencję tego biegu. Kibicowaliśmy znajomym z trudem wyławiając ich z tłumu innych biegnących. Tutaj kilka zdjęć zarejestrowanych przez Darka.

16.11.2010

Wróciliśmy z zawodów GEZnO cali i zdrowi oraz bardzo zadowoleni z nauki nowych umiejętności. Mamy za sobą udany debiut w niełatwej, a nawet uważanej przez wielu, ekstremalnej imprezie na orientację. Trudny teren i długie trasy oraz nawigacja z użyciem map turystycznych. Nasze początkowe obawy rozwiały się już po zdobyciu pierwszego PK, a potem to już poszło. Mieliśmy dużo fajnej zabawy i chwile zwątpienia, ale warto było spróbować.

Tutaj dłuższy opis tego co się działo podczas dwóch dni minionego weekendu.

29.11.2010

W ubiegły piątek i sobotę jeszcze w jesiennej aurze, choć ze sporym akcentem oznak zbliżającej się zimy (lekki mróz i pierwszy opad śniegu) DAR zmagał się na trasie Nawigatora. Tegoroczna listopadowa edycja dostarczyła sporo emocji, głównie za sprawą niespodzianek pogodowych, ale o tym w szerszej relacji wkrótce.

A dziś za oknem już solidnie biało, czas odkurzyć i nasmarować biegówki :-)

01.12.2010

Obiecana relacja z Nawigatora do poczytania w długie zimowe wieczory.

04.12.2010

Ostatnio wciągnęło nas w bieganie na orientację. Ponieważ śniegu nasypało porządnie to tym razem szaleliśmy na biegówkach. Tutaj więcej o tym jak się bawiliśmy w szukanie śladów na śniegu i punktów z mapą.

05.12.2010

Nowa tradycja? Oprócz Św. Mikołajów Wikingowie z mieczami?

Tak właśnie wyglądała sceneria 15. Żoliborskiego Biegu Mikołajkowego organizowanego przez Entre.Pl Team

07.12.2010

Na chwilę powrót do wydarzeń Nawigatora V za sprawą galerii Tomka - relacja Renaty uzupełniona o użyczone z tej galerii zdjęcia.

11.12.2010

Dzisiejsze zajęcia na Siennickiej prowadzone przez trenera Endriu wydały się Darkowi zbyt statyczne,
dlatego przeniósł się z aparatem do sali obok, gdzie trwały akurat rozgrywki piłkarskie juniorów. Trzeba przyznać, że młodzi piłkarze prezentowali się bardzo profesjonalnie, a wg relacji kibicującego im Darka grali z ogromnym zaangażowaniem:
Po tych emocjonujących przeżyciach sportowych, czas na zajęcia nieco spokojniejsze, zwłaszcza, że to już ostatni dzwonek na zrobienie ciasta na świąteczne pierniczki. Takie ciasto musi swoje odczekać zanim zostanie upieczone. Przedtem jednak trzeba zgromadzić potrzebne składniki. Dziś poznałam dokładny skład przyprawy do piernika, która jak się okazało stała się w ostatnich dniach towarem luksusowym i deficytowym. Nigdzie nie można było jej kupić. Najłatwiej byłoby ją sporządzić własnoręcznie. Potrzeba do tego jednak kilku przypraw korzennych, których na co dzień zwykle nie używam w kuchni (cynamon, imbir, goździki, gałka muszkatołowa, kolendra, ziele angielskie, pieprz czarny, kardamon), dlatego skończyło się na wyprawie do supermarketu po... opakowanie przyprawy do piernika.
Ciasto już gotowe i teraz czekamy do jutra. Choć są tacy, którzy podają że trzeba czekać miesiąc, albo i dłużej.

19.12.2010

Gdzieś na południu kraju w mroźny grudniowy poranek, o wschodzie słońca:
A na Gocławiu otworzyła się ptasia stołówka, z przysmakiem nr 1
oraz z karmnikiem "zrób to sam"
dwie sikory skusiły się na małą przekąskę, a kolejne przylatywały i zaglądały do butelki-karmnika z zaciekawiem

23.12.2010

Nadszedł czas corocznych życzeń świątecznych:
Życzymy naszym obecnych i przyszłym czytelnikom bogactwa duchowego, wiary i nadziei na lepsze jutro. Radości w sercu, miłości i szacunku dla najbliższych, a jasnego światła nie tylko na bożonarodzeniowym drzewku przystrojonym na tę okazję.
Mocne światło z czołówki niech rozświetla w zimowy, ciemny wieczór znajomą ścieżkę biegową. Wyraźne światło niech pada na książkę, którą czytamy. Miękkie światełko niech koi nas przed snem, a słoneczne światło niech daje siłę na każdy nowy dzień.

26.12.2010

W marysińskim lesie biegacze mogli pościgać się na świątecznej edycji Szalonej Maryśki.
Dla jednych była to okazja pokazać piękną biegową sylwetkę
by za chwilę na sygnał startu ruszyć ostro na zmagania z trasą
Innym potrzebne było pewne dodatkowe obciążenie:
a innym wystarczyło do dobrego fasonu przypięcie numerów startowych:
Najważniejsze to żeby po biegu mieć dobrze zapisany czas końcowy:
Odwiedził nas biegający Mikołaj:
Były też całe rodziny, których część przyjechała z bardzo daleka.
Na więcej zdjęć zapraszamy do galerii.

31.12.2010

Dziś był Kids Day. Sala konferencyjna zamieniła się na trzy godziny w wyspę zabaw, do której rodzice przyprowadzali swoje dzieci, a sami udawali się pracować. Najpierw były zajęcia plastyczne:
przeplatane tańcami i zabawami ruchowymi -> kilka z nich może być wspaniałą inspiracją dla dorosłych na sylwestrowe szaleństwa. Popatrzcie zresztą sami
na prezentację weneckiej maski karnawałowej:
czy choćby ten prosty krok taneczny:
w ramach odpoczynku terapia zajęciowa ukierunkowana na karnawałowe przygotowania:
i znów zabawa, tym razem z kolorową chustą:
a to już dla bardziej zaawansowanych tancerzy - Macarena:
Tutaj można jeszcze obejrzeć galerię zdjęć z Kids Day na North Gate.