tekst: Renata

zdjęcia: Dziki
V Bieg po Prawdziwej Warszawie, 12.02.2012
Dawno już mieliśmy się przyłączyć do grupy biegającej po prawdziwej Waszawie. Dziki zapraszał i zapraszał, aż w końcu udało się, choć dopiero przy piątej edycji. Tym razem to już żadna wymówka nie byłaby możliwa, bo bieg zaplanowano na Pradze Południe*, a ściślej biegaliśmy po Grochowie, Olszynce Grochowskiej, Gocławiu i Saskiej Kępie, czyli w zasadzie przebiegaliśmy pod samymi oknami naszego domu.

Dzień zapowiadał się na mroźny, ale i słoneczny. Z godziny na godzinę temperatura podnosiła się, mimo to założyliśmy kilka warstw na siebie, bo bieg z założenia będzie długi i wolny. W planie jest do pokonania 18 km trasy. My najpierw jednak dobiegamy z Darkiem z domu do Parku Skaryszewskiego, byliśmy nieco za wcześnie więc jeszcze pół pętelki po parku i dopiero na miejsce zbiórki. Nikogo jeszcze nie ma, ale za chwilę, nie wiadomo skąd pojawiają się. Grupa startuje spod Teatru Powszechnego. Najpierw biegniemy ulicami Grochowa (Mińską to sama bym nie pobiegła nawet w dzień), mijamy stare zakłady, brukowane ulice.
Olszynka Grochowska (przełażenie przez tory i dziurę w płocie, a dalej małe spokojne uliczki wyglądające jak miasteczko w dużym mieście)
i wracamy na rozgrzebany Plac Szembeka (już chyba z rok trwają prace modernizacji tego miejsca).
Dobiegamy na Gocław, zupełnie inna perspektywa. Darek zobaczywszy, że trasa biegu prowadzi tuż pod oknami naszego domu, skręca w uliczkę, ja zaś postanawiam biec jeszcze dalej. Przewodnik już chciał na Przyczółek Grochowski, ale go sprytnie przekonałam, że może by tak zahaczyć o jeziorko Balaton.
Jeziorko jest zamarznięte co prawda, ale nawet zimową porą zrewitalizowany niedawno park robi wrażenie. Mijając domy nowo powstającego osieda, komentujemy zmianę jego nazwy z proponowanej "Osiedle Saska Kępa" na "Osiedle Saska" i wkraczamy na tereny prawdziwej Saskiej Kępy (dowiaduję się jaka była poprzednia nazwa, podziwiam architekturę wybranych ciekawszych domów oraz wreszcie mogę zobaczyć w realu nowe Centrum Promocji Kultury).
Kończę przy pomniku Osieckiej i razem z Piotrkiem lecimy Francuską do Trasy Łazienkowskiej. Z Piotrkiem żegnam się przy Przyczółku Grochowskim i wracam do domu. Nogi mam ciężkie, od tego 3 godzinnego szurania po chodnikach.

Darek namawia mnie na krótki rowerek. Patrzę na niego z niedowierzaniem, ale wsiadam na trenażer i o dziwo po 20 minutach kręcenia na małej tarczy okazuje się to być super ulgą dla nóg. To działa, zróbcie tak kiedyś. Po długim bieganiu na chwilę na rower. Świetny masaż dla zmęczoncyh nóg. Jakby nie było przebiegłam ponad 24 km.

Trasa V biegu po prawdziwej Warszawie (udostepniona przez Dzikiego, podobnie jak wszystkie zamieszczone zdjęcia, których Dziki jest autorem):
* - potwierdziło się z ust licencjonowanego przewodnika Rafała, który biegł z nami i opowiadał o mijanych miejscach, że nazwa Praga Południe to administracyjny pomysł, który nie ma nic wspólnego z historią tych terenów.