tekst i zdjęcia : DAR
Szalona MaryŚka 06.01.2012
Grudniowo-świąteczna Maryśka ad 2011 nam przepadła, ale ponieważ były pytania i głosy oraz prośby o kolejną Szaloną Maryśkę, no to szybko pomyśleliśmy i spontanicznie ją zwołaliśmy na początku stycznia 2012. Przybyło nam święto w kalendarzu (Święto Trzech Króli - 6 stycznia), to jest kolejna okazja do spotkania się na biegowo. Zatem mamy znów świąteczne wydanie Maryśki :)

Pogoda nas tylko nie rozpieszczała, bo zapowiadany deszcz obudził nas cichym szemrzeniem za oknem. Normalni ludzie zostaliby w domu, w ciepłym łóżku, zwłaszcza, że poranek był ciężki od chmur, mokry i chłodny. My jednak wychodzimy z domu gdy na dworzu jeszcze jest ciemno i jedziemy do lasu. Jest nadzieja, że inni, którzy zapowiadali się na dzisiejsze wspólne bieganie nie pomyśleli jak normalni.

Na parkingu czekały na nas Ania z Marysią, które specjalnie przyjechały na Maryśkę z Ochoty. Marysia i Ania nie biegały jeszcze na Szalonej, więc Renata pobiegła z nimi pierwszą pętlę pokazując trasę. Padał śnieg z deszczem, a temperatura oscylowała w okolicach 1 stopnia C. Myśleliśmy, że w takich warunkach frekwencja będzie zerowa, ale było inaczej, pojawiali się kolejni uczestnicy. Byliśmy także świadkami żelaznej konsekwencji postanowień. Otóż dzielne dziewczyny z Ochoty pobiegły na drugie okrążenie, co prawda w towarzystwie Marka (przyjechał aż z Białołęki) i Piotrka z Anina, ale panowie towarzyszyli im tylko przez część trasy.
Piotrek, który zna trasę przez wydmę bardzo dobrze był przewodnikiem Marka, który debiutował na trasie Maryśki. Po przebiegnięciu całej pętli przez wydmę zostało im jeszcze 15 minut do godziny 10. Piotrek ustawił w swoim Garminie tempo 5 min/km i pobiegł razem z Markiem na jeszcze jedną krótszą bo ok. 3 km pętlę. Tym sposobem obaj pokonali dystans 10,7 km: Piotrek w 1 h 8 min, Marek w 1 h 9 min.

W tym czasie na trasie biegali już Miodzio z Rafałem, którzy zadeklarowali czas 1h 25 min na przebiegnięcie dwóch pętli trasy "Nie tylko dla Orłów" i wystartowali o 8:35.
Rafał oprócz tego, że biegł, zorganizował dodatkowo support techniczny w postaci żony i dwóch synów: Rafała (po tacie) i Kacpra (dzisiejszego solenizanta). Synowie w ramach oczekiwania na tatę testowali swoje możliwości biegowe pokonując kilkukrotnie dystans 1 km. Żona nie biegała, ale miała całą siatkę wiktuałów, które wzmocniły po biegu nadwątlone zasoby energetyczne nie tylko taty Rafała i Kacpra, ale i innych biegaczy.
Kilka minut przed godziną 9 pojawił się na rowerze Piotrek Marysin. Obok niego przybiegła Braxa. Piotrek wyruszył na trasę razem z Braxą o 8:58 i zdążył przebiec do godziny 10 dwie pętle przez wydmę, w sumie 13,9 km, co zajęło mu 1:03:07.
Potem (o 9:13) na trasę wystartowała silna grupa trzech panów: Krzysztof Dobrowolski, Janusz Kęcik i Robert - wszyscy zadeklarowali czas 45 min na pokonanie dystansu 7,6 km (jedna pętla) i udało im się to wyśmienicie.

O 9:24 pobiegł na jedno 5 km kółko Tomek, sąsiad Piotrka Marysina, który zna trasy w Marysinie bo jeździ tu rowerem. Zresztą na dzisiejsze spotkanie też przyjechał rowerem, dzięki temu mogliśmy podziwiać to cudo złożone od podstaw. Tomek z deklarowanych 35 minut urwał aż 4 minuty, bo pokonał trasę w 31 min mimo, że biegł cały czas samotnie.

Na końcu wybiegł na trasę Kuba Bielecki, który do Maryśki dobiegł z domu. Mając już w nogach kilkanaście kilometrów wyruszył na 1. pętlę przez wydmę. Pomimo wskazówek i mapy udało mu się nieco pobłądzić, więc jego kilometraż wyniósł 8,3 km i chwilę na niego czekaliśmy.
Uczestnicy, którzy już skończyli raczyli się w tym czasie ciepłą herbatą z termosów oraz ciastem przywiezionym przez Anię oraz batonikami zrobionymi przez Miodzia:
porównując je z wyrobem Darka. Batoniki Darka miały dodatek kakao przez co były ciemniejsze i nieco inne w smaku i konsystencji:
Na stole pod wiatą znalazły się też słodkie bułeczki, kawa i herbata z sokiem, więc nikt nie spieszył się do domu.
Piernik upieczony przez Miodzia zniknął równie szybko jak jego batoniki, więc nie wiem czy Kuba zdążył go spróbować, na wszelki wypadek wklejam widok ogólny na miodziowy piernik:
Na zakończenie wspólna fotka (doliczyliśmy się 17 uczestników, w tym 15 osób biegających dłuższe lub krótsze dystanse + 1 pies też biegający i do tego najszybciej dlatego nawet jego ogon zniknął z kadru zanim otworzyła się migawka):