27.02.2009 (piątek)



tekst: DAR
zdjęcia: DAR
Jak ryba w wodzie

Do wody wpada się po kostki zaraz po wyjściu z domu. Przy podeście utworzyły się głębokie kałuże z kapiącej z dachu wody. Woda jest od rana i będzie towarzyszyć nam przez resztę dnia. Najbardziej dotkliwie poczuje ją Pit, który najpierw odbył poranną kąpiel w rzece, a potem udał się na nartach na eksplorację okolicy brzegiem Marychy. Nam wystarczyło przejechanie samochodem po brejowatej od topniejącej warstwy śniegu i śliskiej drodze gruntowej, miejscami z kałużami wielkości jezior. Wybraliśmy się na basen do Augustowa. Jak już się moczyć, to już lepiej w podgrzewanej wodzie. Pływalnia bardzo ładna i nowoczesna, czysta i z bardzo dobrze zaopatrzonym sklepikiem (cała półka odżywek dla sportowców), obok sauna i siłownia. Nic dziwnego, że bilet za godzinę przebywania na basenie jest w cenie równej basenom stołecznym. Nie odstraszyło nas to jednak skoro już zadaliśmy sobie trud przejechania drogą przez las. Płacimy i wchodzimy popływać. W basenie prawie pustki, wybieramy sobie tor z jednym pływakiem i włączamy stopery. Pływa się trochę dziwnie, bo pół niecki basenu jest bardzo płytkie (120 cm), a reszta robi się nagle głęboka. Płynąc wyraźnie czuje się różnicę rytmu. Powoli jednak przyzwyczajam się do tego. Po przepłynięciu 1 km wychodzimy żeby jeszcze posiedzieć w bulgotach. Jest przyjemnie, ale godzina to jednak mało czasu, więc opuszczamy basen.

W Augustowie rzeczywiście potrzebna jest obwodnica – główną ulica miasta suną ciężarówki jedna za drugą. Czuję się jak na niemieckiej autostradzie. Szum i co chwila podmuch wiatru od przejeżdżającej cysterny lub innego tira. Dobrze, że bankomat i sklep jest po tej samej stronie ulicy co pływalnia. Wracamy do samochodu i jedziemy do domu. Po drodze mijamy biegacza, biegnącego w przeciwną stronę, a jadąc do Augustowa wyprzedzaliśmy dwóch profesjonalnie ubranych nartorolkarzy. Z daleka już zwrócili naszą uwagę. Początkowo sądziliśmy, że to ludzie jadący na rolkach, ale ich praca rąk zdradziła używanie kijów do odpychania się. Pracowali dość intensywnie, bo akurat przed nimi był podjazd. Darek po powrocie z Augustowa nabrał chęci na jazdę rowerem po pokoju. Dziś uprawiał coś w stylu kolarstwa górskiego, zmieniając dźwignię trenażera na coraz większe obciążenie. Gdy jechał na „6” zaczęła być mu potrzebna miska do zbierania potu. Po treningu została przy rowerze kałuża potu. Ja za to ćwiczę bardzo dostojnie i spokojnie wg metody Pilatesa. Dla stanu mojego kręgosłupa są to na dziś bardzo dobre ćwiczenia. Jak mówi książka wg, której wykonuję te ćwiczenia, Pilates poprawia sylwetkę. Zawsze warto dbać o sylwetkę.

Tymczasem, jak się dowiedzieliśmy podczas rozmów przy obiedzie, Pit przeprawiał się przez mokry śnieg polami i lasem do Rezerwatu Kukle. Przemoczył przy tym nogi, ale za to widział rzekę w nieco innym terenie niż do tej pory. Las pełen wzniesień i płynąca w dole spokojna rzeka. Nad rzeką przy wioskach wędzarnie. Tempo jazdy na nartach wolne, bo dużo rzeczy do fotografowania, ale też i warunki trudniejsze. Pod śniegiem woda, drogi nienadające się do jazdy, częściowo bez śniegu. Wszystko płynie i do tego z góry pada deszcz. Woda wszechobecna. Dobrze, że w domu jest sucho i przyjemnie. Po obiedzie nigdzie się już nie ruszamy.