06.07.2008 (niedziela)



tekst: DAR
zdjęcia: DAR
Po wczorajszej burzy i obfitych opadach, droga w lesie była pełna kałuż, co wybijało nas z rytmu podczas szybszego dziś biegania. Darek zaproponował, aby nieco zmodyfikować naszą stałą trasę i pobiec szerszą piaszczystą prostą drogą, ale oprócz tego, że zobaczyliśmy zająca, który przez chwilę biegł w naszą stronę by potem czmychnąć w las, to nie udało się nam pobiec w całości założonego dystansu. Nie ma to jednak zupełnie znaczenia, najważniejsze, że trzymaliśmy tempo przez cały czas i wokół jest piękny las, świeci słońce i możemy sobie biegać wcześnie rano przed śniadaniem. No właśnie, wkrótce będzie śniadanie, więc wracamy. Jest jeszcze czas na spokojne rozciąganie się, potem bierzemy prysznic w nieco chłodnej wodzie (wciąż nie ma męża gospodyni i ona sama musi palić w piecu ogrzewającym wodę, co nie zawsze jej wychodzi). Zamiast płatków owsianych są dziś płatki ryżowe, biały ser ze śmietaną przyprawiony czosnkiem i nie ma jajek. Gospodyni każdego dnia stara się choć trochę urozmaicić śniadanie, na które zwykle są sery: biały i żółty, wędliny, pomidory i ogórki oraz chleb i herbata, a dla nas dodatkowo zupy mleczne. Dziś rozmawialiśmy o dietach i o wegetarianach, tych prawdziwych i tych tylko „modnych”. Odpoczynek po śniadaniu upływa na czytaniu, ćwiczeniach, piciu kawy z kotem na kolanach. Wreszcie pakujemy tradycyjnie plecaki i jedziemy rowerami nad leśne jezioro. Tylko trasa nieco dłuższa, bo po porannych przygodach z kałużami, postanawiamy pojechać inną drogą. Nad jeziorem mnóstwo rowerów, a na plaży siedzą dzieci, ale tylko kilkoro chlapie się przy brzegu w wodzie, reszta na kocykach. Biwakowicze też nie pływają, tylko leżą przykryci śpiworami na pontonie wyciągniętym z wody. Nie jest zbyt ciepło, wieje wiatr i na jeziorze są fale. My jednak zakładamy nasze pianki i wchodzimy śmiało do wody. Darek wypływa kilka razy dość daleko i zaczyna nabierać chęci opłynięcia jeziora wokół trzymając się blisko linii brzegowej. Ja najpierw dwa razy płynę żabką na bezpieczną odległość i wracam, by potem ćwiczyć na płytkiej wodzie pływanie kraulem. Przypominam sobie to, czego uczył mnie Adam na basenie i składam te wszystkie ruchy w jedną całość. W piance nie opadają mi nogi i początkowo nawet zapominałam o nich skupiając się na pracy rąk, ale w końcu zgrałam nogi z rękoma i oddechem i powoli załapuje, o co w tym wszystkim chodzi. Byłam z tego tak zadowolona, że prosiłam Darka żeby postał i obserwował jak mi to wychodzi. W sumie zabawa w wodzie trwała 40 min. Po wyjściu z wody staraliśmy się szybko zdjąć pianki w ramach ćwiczeń zdejmowania na czas. Zajęło nam to ok. 1,5 min, czyli jest nad czym pracować, ale i tak wychodzi nam to co coraz sprawniej, w porównaniu z pierwszym zdejmowaniem, o zakładaniu nie wspominając. Następnym razem przećwiczymy jeszcze przebieranie się w stroje rowerowe: spodenki, koszulki, skarpetki, buty, rękawiczki, kask. Teraz jednak nie śpieszyliśmy się nigdzie, więc trwało to trochę, nie licząc oczywiście pakowania wszystkich klamotów do plecaków. Mój jest nieco większy, więc mam w nim dodatkowo duży ręcznik kąpielowy do wycierania dla nas dwojga, do tego nasiąkniętą wodą piankę i całość waży teraz na pewno ze 3 kg. Przed powrotem do domu jeszcze nagroda w postaci małego piwa ze słonymi paluszkami w barze nad Szlamicą. Wyszło słońce zza chmur i chwilę posiedzieliśmy obserwując kolejnych przypływających do baru kajakarzy. Potem mamy wspaniałą okazję przejechać się równym asfaltem przez cały Rygol, aż do końca wsi gdzie znajduje się sklep. Tam prowadzimy rozmowę z dwoma zainteresowanymi naszym pływaniem i rowerami obserwatorami naszych poczynań w jeziorze, których przywiodło do sklepu pragnienie wypicie małego Żubra. Fascynacja naszym profesjonalnym wyglądem zaczynała budzić ich podejrzenia, że jesteśmy poszukiwaczami zatopionej na dnie jeziora bursztynowej komnaty. Jednak po dostrzeżeniu zegarka Polara na ręku Darka padło pytanie, jakimi aktywnościami, poza pływaniem i jazdą na rowerze się zajmujemy. Jeden z mężczyzn zaczyna nas wypytywać o to, kto jest naszym fizjologiem, bo Korzeniowski był prowadzony przez Szula i ilu ludzi w Polsce uprawia triathlon. Na koniec życzyliśmy sobie powodzenia i nasi rozmówcy wsiedli do samochodu, a my na swoje rowery. Po tej rozmowie jechało mi się bardzo przyjemnie, cały czas kadencja była na odpowiednim poziomie, ale tylko do momentu podjazdu na piaszczysty fragment gdzie wczoraj zaliczyłam upadek z rowerem. Dziś wolałam nie ryzykować i przeprowadziłam rower przez piaszczyste koleiny. Darkowi udało się przejechać, moje wąskie opony zakopywały się i lepiej było spokojnie pokonać tę górkę na piechotę. Potem jeszcze fragment z korzeniami i kałużami, które na szczęście już nieco podeschły i wypadamy na ostatnią szeroką prostą. Przy leśniczówce skrótem i już jesteśmy w domu. Zrobiło się ciepło, więc dla ochłody idziemy do rzeki. Woda nie jest wcale taka zimna, więc stoimy w niej 5 minut. Taka kąpiel jest wspaniałym orzeźwieniem po jeździe na rowerze. Teraz możemy iść już na obiad. Zjadamy po talerzu krupniku i już zabieraliśmy się za zapiekankę, gdy nadeszli goście sąsiedzi. Opowiedzieli nam o swoje dzisiejszej wycieczce u staroobrzędowców, powtarzając kilkakrotnie, że czas się zatrzymał w tej części wioski. Poobiedni spacer zaprowadził nas do ambony, która jednak okazała się być zamknięta, tak więc obserwacje zwierząt które miałyby przyjść do wodopoju spełzły na niczym. Zamiast tego mieliśmy niezapowiedzianą wizytę czarnej kotki, która bardzo dobrze zadomowiła się w naszym pokoju, bo przyszła pospać sobie na naszym łóżku. Darek znalazł kolejna ciekawą książkę w zbiorach, które były na półce, ja dokończyłam swoją i wieczór nadszedł szybko. W środku nocy obudził nas hałas, to weszła przez okno czarna kotka. Potem była jednak cicha i grzeczna, położyła się i spała. Za jakiś czas usłyszeliśmy jednak większy rumor, to gramolił się przez lufcik gruby czarny kot Czort. Teraz mieliśmy w łóżku dwa koty i o wiele mniej miejsca.
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć kliknij, aby powiększyć
kliknij, aby powiększyć