I Bieg Marszałka

14.06.2008

tekst: DAR
zdjęcia: DAR
O biegu w Sulejówku wiedzieliśmy już jakiś czas temu i nawet nasze plany biegowe wpisywały tę imprezę w kalendarz. Jednak potem plany znacznie się pokrzyżowały: Renata od tygodnia nie wpisała do swojego dzienniczka ani jednego przebiegniętego kilometra, Darek biegał trochę, a Adam z Asią jeździli na rolkach. W piątkowy wieczór jednak pomyśleliśmy o odwiedzeniu lasu w Marysinie Wawerskim, w którym dawno nie byliśmy. Okazało się, że henley wybiera się jutro na start do Sulejówka, bo ostatnio pracował nad szybkością i chciałby się sprawdzić na 10 km, a Sulejówek jest przecież tak blisko Marysina i na dodatek bieg rozgrywany jest na asfalcie. Darek po tych słowach nabrał ochoty na udział w zawodach, zwłaszcza, że ostatni bieg przed wakacjami w Lesie Kabackim został odwołany z powodu zagrożenia pożarowego. Nic dziwnego bo od co najmniej trzech tygodni panowały upały i nie padał deszcz. No właśnie, deszcz. Zupełnie jak na zamówienie w piątek temperatura spadła o ok. 10 stopni, a w nocy spadł deszcz. Sobotni poranek jest więc rześki i nieco wietrzny, ale dość słoneczny. Pogoda w sam raz do biegania. Start biegu w Sulejówku jest dopiero o 11, więc po drodze odwiedzamy najpierw las w Marysinie, sprawdzić czy może ktoś pojawi się pod szlabanem. Na miejscu okazało się, że „nieczynny” od wielu tygodni szlaban został wreszcie naprawiony. I to wcale nie był żaden biało-zielony metalowy, jakich ostatnio wiele pojawia się w różnych podmiejskich lasach. Nasz był znów piękny, bo drewniany i do tego solidniejszy niż poprzedni. Czekamy jeszcze 15 minut podziwiając nowy szlaban jakby to było jakieś cudo architektoniczne i gdy żaden biegacz się nie pojawia, postanawiamy jechać do pobliskiego Sulejówka. Znajdujemy ulicę Paderewskiego, a na niej Liceum Ogólnokształcące gdzie mieści się Biuro Zapisów. Energiczna pani wydaje karty zgłoszeniowe, druga przyjmuje opłatę startową (10 zł), a kolejne osoby podają numer startowy, koszulkę i worek na rzeczy do szatni. Koszulkę w rozmiarze L wymieniamy na M, a tę znów na S, ale ciągle jest za duża, nawet na Darka. Biegacze na 10 km (biegnący 3 pętle) otrzymują żółte koszulki, a zawodnicy młodszych kategorii wiekowych, czerwone (pobiegną tylko 1 pętlę). Jest bardzo wcześnie, więc mamy dużo czasu na pogaduszki ze spotykanymi co chwilę znajomymi, którzy też przyjechali na dzisiejszy bieg. Opowiadamy sobie gdzie ktoś ostatnio startował, jaką kto ma formę i na jaki czas planuje dziś pobiec. Takie typowe rozmowy biegaczy. Darek z Jackiem i Jankiem robią rozgrzewkę przed biegiem. Renata występuje dziś w roli obserwatora, kibica i fotoreportera. Z wielkim aparatem na szyi, z kieszeniami wypchanymi od powierzonych na czas biegu kluczykami od samochodu, telefonami komórkowymi, koralami, które w ostatniej chwili też trafiają na przechowanie, przechadza się od jednego startu do drugiego. Najpierw jest bowiem start honorowy, jakieś 300 m od linii startu właściwego. Na pl. Niepodległości czeka orkiestra Ochotniczej Straży Pożarnej Sulejówka, tam bowiem jest krótka uroczystość złożenia wieńca z kwiatami pod kamieniem Marszałka Piłsudskiego i potem dopiero zawodnicy wracają znów pod szkołę gdzie odbędzie się tzw. start ostry. Organizatorzy biegu zadbali o akcent historyczny i promocję miasta, aby w pamięci biegaczy nie były to tylko kolejne zawody biegowe ulicami jakiegoś tam miasta.
Zawodnicy stoją już skupieni na linii startu. Pada strzał startera. W drugiej linii widzę biegnącego w jaskrawożółtej koszulce Jacka. Gdzieś w tłumie mignął mi też Darek. Biegną także Janek oraz Agnieszka z Adrianem z Parku Skaryszewskiego oraz liczna grupa z KB Galeria: Ania, Małgosia, Andrzej i Prezes. Przyjechała też na bieg dawno nie widziana na zawodach Bożenka z Ochoty. Bieg odbywa się na pętlach ulicami Sulejówka, meta jest na stadionie szkolnym. Udaję się w miejsce oddalone nieco od mety aby móc lepiej obserwować sytuację na kolejnych okrążeniach. Zanim doszłam do skrzyżowania gdzie będą nadbiegać uczestnicy biegu, zza zakrętu wyjeżdża policyjny motocykl, a tuż za nim biegnie rozpędzony pierwszy zawodnik. Nawet nie zdążyłam zauważyć jaki miał numer startowy. Celuję aparatem dopiero w drugiego zawodnika. Liczę kolejnych i gdy doszłam do dziewiątego okazuje się, że to henley. Tuż za nim Janek. Mocno zaczęli, myślę. Biegną kolejni: mniejszymi lub większymi grupkami. Są jeszcze uśmiechnięci, machają rękoma gdy zagrzewam ich do biegu. Jako jedyna na pustej ulicy dopinguję biegnącym. Obok tylko policjant kierujący ruchem, a w zasadzie tamujący ruch samochodów. Co jakiś czas słyszę jak ktoś pyta jak ma dojechać do swojego domu kilka metrów stąd. A ulicą biegną biegacze więc kierowcy grzecznie czekają lub cofają i próbują dojazdu innymi ulicami. Innych kibiców nie uświadczysz jak na lekarstwo. Jest Darek, podaję mu butelkę z piciem. Pije łyk i odrzuca ją na chodnik. Ulica jest pusta, butelka nikogo nie interesuje, więc nie podnoszę jej tylko dalej robię zdjęcia i co jakiś czas krzyczę po imieniu do nadbiegającego znajomego. Znów pojawia się henley, za nim Janek, już w nieco większej odległości niż na pierwszym okrążeniu. Po Jacku widać, że jest skupiony na biegu. Janek biegnie rozluźniony, macha do mnie rękoma. Zauważam jeszcze Andrzeja z KB Droga i Adriana. Teraz wypatruję Darka. Jest już trochę zmęczony, mówi że za szybko pobiegł pierwszą pętlę.
Pierwsi zawodnicy wbiegają już na metę, podczas gdy wielu ma do pokonania jeszcze jedno okrążenie. Nie mogąc być w dwóch miejscach na raz, ani nie mogąc pogodzić roli kibica i fotografa, robię zdjęcia i przemieszczam się po trasie biegu próbując jeszcze dopingować. Gdy wreszcie wszyscy znajomi zostają „wypuszczeni” przeze mnie na trzecią pętlę, idę żwawo w kierunku szkoły. Okazuje się, że Jacek jest już za linią mety z medalem na piersiach. Był ósmy. Teraz obserwuję finisz pozostałych. Jest Janek, który dziś podobnie jak Jacek pobił swój rekord życiowy na dystansie 10 km. Czekamy razem na kolejnych kończących bieg. Wasyl, który jest dziś konferansjerem wyczytuje nazwiska wbiegających na metę, podaje krótkie informacje o ich osiągnięciach. Każdy zawodnik otrzymuje za metą medal i wodę do picia. W oczekiwaniu na zakończenie biegu jemy grochówkę, którą miła pani wydaje wszystkim chętnym i zgłodniałym. Potem znów udajemy się na mały spacer w kierunku Milusina. Organizatorzy zadbali o kolejny akcent związany z miastem Marszałka i zaprosili do ceremonii dekoracji zwycięzców, córkę Marszałka, panią Jadwigę Piłsudską. Bardzo elegancka starsza pani pojawiła się na scenie pod Pałacykiem gdzie mieści się obecnie muzeum Marszałka Piłsudskiego. Tam bowiem skupili się uczestnicy dzisiejszego biegu na zakończenie. Pani Jadwiga po wręczeniu pucharów rozdawała jeszcze autografy i pozowała do pamiątkowych zdjęć z biegaczami. Wśród braw na podium stawali: Jacek, który zajął trzecie miejsce w kategorii wiekowej, Andrzej jako pierwszy w swojej kategorii oraz po małym zamieszaniu w ogłaszaniu wyników Janek (był drugi w najmłodszej kategorii wiekowej na dystansie 10 km). Na podium odebrały swoje puchary także Ania i Małgosia. Organizatorzy dziękując wszystkim startującym dziś biegaczom zapowiedzieli plany organizacji półmaratonu na trasie Belweder-Sulejówek nawiązując tą trasą do marszy Piłsudczyków.

Wybrane zdjęcia w naszej galerii.