Treningowy Duathlon na Młocinach

02.03.2008

tekst i zdjęcia: DAR
Zorganizowany przez grupę zapaleńców miesiąc temu zimowy duathlon na Młocinach przepadł nam, gdyż w tym czasie bawiliśmy na nartach biegowych. Dwa tygodnie temu z powodu mrozu i śniegu odpuściliśmy z duathlonem. Dziś też nie było lepiej, ale trwająca od wczorajszego popołudnia wichura nie odstraszyła Renaty i Darka od zrealizowania planu, choćby tylko we dwójkę. Jako miejsce wybraliśmy pętlę młocińską. Okazało się później, że to był bardzo dobry wybór. Byliśmy zdani tylko na siebie dlatego nasz plan przewidywał postawienie samochodu, w którym mieliśmy schowane rowery, blisko szlabanu gdzie zaczynaliśmy i kończyliśmy bieg. To było dobre posunięcie, choć nie pozwoliło na szybkie zmiany, gdyż zabezpieczenie rowerów zajmowało więcej czasu, niż gdyby były prawdziwe strefy zmian. Ale na pilnowanie rowerów nie mogliśmy liczyć, a na ich pozostawienie na polanie nie odważylibyśmy się.
Rozpoczęliśmy biegiem na dystansie jednej pętli młocińskiej. Jakie było nasze miłe zaskoczenie gdy spotkaliśmy Darka R. (klubowego kolegę), który biegł w tym samym kierunku co my. Okazało się, że tempo jego i naszego biegu były podobne więc mogliśmy pobiec wspólnie całą pętlę ucinając w trakcie pogawędkę. Byliśmy bardzo wdzięczni za nadawanie nam właściwego tempa przez Darka oraz dotrzymanie nam towarzystwa. Nastrojeni pozytywnie dokonujemy zmiany: wyciągamy rowery, zakładamy kaski, Darek zmienia buty. Teraz będziemy jechać trzy pętle rowerem. Zaczęliśmy zbyt ostro, po kontroli tętna zwolniliśmy i staraliśmy się utrzymywać je na poziomie I zakresu, pamiętając zalecenia trenera. Mijamy biegnącego Darka R. (DR), potem jeszcze raz. Później DR pyta co się z nami działo, bo sądził, że będziemy go mijać częściej. Nasza prędkość jazdy nie była jednak szalona. Nie jeździliśmy na rowerze od jesieni, więc na większe prędkości przyjdzie jeszcze czas. Dziś potraktowaliśmy ten sprawdzian rowerowy treningowo.
Po rowerze znów zmiana na bieg. Akurat nadbiegł DR, dlatego znów biegniemy we trójkę. Po kilku metrach okazuje się, że Darek zapomniał zdjąć kask rowerowy, ale już nie wraca się tylko biegnie dalej. Nie rezygnujemy z szansy, bo DR biegnie równym tempem i możemy łatwo je z nim utrzymać. Łatwo jak łatwo, bo nogi po zejściu z roweru są trochę jak z waty. W trakcie biegu próbujemy nadrabiać miną oraz rozmową i kółko mija szybko. Znów przesiadamy się na rowery, a DR biegnie swoje. Doganiamy go dopiero po 2 km, niestety zmiany zajmują nam sporo czasu, poza tym nie jedziemy na maksa. DR biegnie już swoje ostatnie kółko więc żegnamy się. Gdy wyruszamy na trzecią pętlę rowerem DR jest jeszcze na parkingu i głośno nas dopinguje. Bardzo to było sympatyczne.
Rowery sprawują się bardzo dobrze, nie przeszkadza nam marcowa pogoda: wiatr, deszcz, grad i słońce na zmianę, choć najwięcej było z tego deszczu i wiatru. Jednak z tym wiatrem to było tak, że mocniejsze podmuchy były tylko na małych odcinkach trasy. Większość pętli młocińskiej jest osłonięta drzewami, a od strony Wisły dodatkowo wałem. Utworzył się taki korytarz bez wiatru, dzięki czemu mieliśmy w miarę komfortowe warunki. Nie było więc walki z wiatrem podczas biegu, ani boczny wiatr nie zrzucał nas z siodełek.
Teraz kolej na ostatnią zmianę: bieg 3,5 km, (a dokładniej 3453 m). Po rowerze czujemy dziwne zmęczenie w nogach, ale tempo biegu nie spada dramatycznie. To tylko jedna pętla i jakoś wytrzymujemy. Zatrzymujemy stopery i okazuje się, że razem z przerwami (w domu podliczyliśmy, że łącznie czas na zmiany wyniósł ok. 16 minut) mamy 2 godziny i 11 minut. Pierwszy sprawdzian za nami. Jeszcze tylko parę ćwiczeń rozciągających mięśnie nóg i zmęczeni, ale bardzo zadowoleni wracamy do domu.

Zdjęcia w trakcie zmian