Torowisko

30.01.2008

tekst i zdjęcia: DAR
30.01.2008

Wetlina – Strzebowiska – Wetlina (torowiskiem nieczynnej kolejki wąskotorowej)

Wczorajsze niepowodzenia zobaczenia wschodu słońca zmobilizowało nas do wczesnego wstania z łóżka. Pomimo lekkiego mrozu nie ubieraliśmy się zbyt ciepło gdyż poszliśmy pobiegać po okolicy. W ramach rozruchu przebiegliśmy 4 km i wróciliśmy rześcy na śniadanie.

W czasie wczorajszego wieczoru regeneracyjnego dowiedzieliśmy się o udziale restauratora Aleksego w II Bieszczadzkim Biegu Narciarskim Szlakiem Kolejki Wąskotorowej z Wetliny do Woli Michowej. http://www.staresiolo.com/wydarzenia/20080112.htm Zainspirowani miejscem biegu, czyli torowiskiem nieczynnej kolejki wąskotorowej poszukaliśmy na mapie torów tej kolejki. Okazało się, że ciągnie się ona na bardzo długim odcinku i przebiega blisko Wetliny. Po wczorajszych efektownych kilku upadkach dobrze by było dać odpocząć pewnej części ciała, która znakomicie sprawdzała się także jako element hamujący podczas niekontrolowanych fragmentów zjazdów. Stąd dziś wielkie pragnienie do płaskiej trasy, a taką zapewniało właśnie torowisko. Podchodzimy jodełką maleńkim odcinkiem żółtego szlaku w kierunku na Jawornik (na mapkach tras narciarskich niebieski) i dostajemy się na nasyp torów. Tutaj biegnie wytyczony szlak narciarski (zielony), który poprowadzi nas do Smreka. Przechodzimy przez szosę (Obwodnica Bieszczadzka) i posuwamy się dalej po torowisku. Posuwamy się jest bardzo dobrym określeniem, gdyż musimy najpierw wytyczyć sobie ślad. Darek, który ma narty śladowe idzie jako pierwszy przekopując się przez dziewiczy śnieg, ja na swoich cienkich biegówkach poprawiam ten ślad i jakoś udaje się nam po kilku przerwach przemierzyć 8 km. Dalsze wytyczanie szlaku pozostawiamy bardziej wytrwałym. My spoglądamy na zegarek i decydujemy o powrocie. Wracanie tą samą trasą jest doskonałym pomysłem. Nie dość , że jest lekko z górki i dużo łatwiej i szybciej poruszamy się po założonym wcześniej pracowicie śladzie, to jeszcze do tego wyszło słońce. Cały świat staje się jeszcze ładniejszy niż był do tej pory. Śnieg lśni w słońcu, kolory nabierają intensywności. Widać oszronione szczyty, niżej warstwa rudawych drzew, potem zielone świerki i jasne od śniegu plamy polanek. Nawet rzeka, która w tamtą stronę nie robiła na nas żadnego wrażenia, teraz połyskuje i mieni się pod lodem, między kamieniami i przyciąga wzrok. Rejestrujemy wszystko skrzętnie w pamięci i część aparatem fotograficznym.
Łatwość drogi powrotnej jest wyraźna, ale w pewnym momencie zmęczone ręce odmawiają jednak posłuszeństwa. Machanie kijkami przez ponad 4 godziny może się znudzić każdemu. Dobrze, że dzisiaj nie idziemy wieczorem na zajęcia z piłkami lekarskimi na Siennickiej.

Gdy nieco wyczerpani energetycznie wróciliśmy do pensjonatu, ku naszemu dużemu zadowoleniu okazuje się, że możemy dostać dziś wcześniej obiad. Dzięki temu szybciej uzupełniliśmy nasz wydatek energii i stukanie w klawiaturę aby opisać dzisiejszy dzień stało się możliwe.

Zdjęcia