XXV Bieg Chomiczówki

20.01.2008

tekst i zdjęcia: DAR
Styczniowe weekendy obfitują w imprezy sportowe. Tym razem w niedzielę 20 stycznia wybraliśmy się na warszawską Chomiczówkę. To moja kultowa impreza, bo w tym biegu cztery lata temu pobiegłam pierwszy raz w zawodach biegowych gdzie otrzymuje się numer startowy i medal. Od tamtej pory wiele się wydarzyło, wiele się zmieniło. Wtedy był to bieg z narastającym zmęczeniem i zwalnianiem z powodu zupełnie źle rozłożonych sił na trasie. Długo będę pamiętać tamten debiutancki bieg ze zbyt szybkim początkiem i zupełnym brakiem możliwości przyspieszania w końcówce. To było jak zły sen, gdy wszyscy mnie wyprzedzali, a ja stałam w miejscu z ołowianymi stopami. Ale potem był kolejny bieg na Chomiczówce i kolejny, a ja wciąż się poprawiałam. Czy teraz też się uda?
Rozważania na temat wyniku sportowego na poziomie amatorskim w kategorii „starszych Pań” brzmią może dla niektórych śmiesznie, ale jednak to chyba lepsze, niż oglądanie w niedzielne przedpołudnie serialu telewizyjnego. Pakuję więc manatki na bieg: buty, legginsy, bluza, zegarek z pulsometrem, kurtka i czapka z daszkiem gdyby padał deszcz. Jedziemy wcześniej aby uniknąć kolejki przy odbiorze numeru startowego. Darek chce fotografować startujących godzinę wcześniej biegnących w Biegu o Puchar Bielan na 5 km. Ja będę biec w Biegu Chomiczówki na dystansie 15 km, czyli na trzech pięciokilometrowych pętlach. Przed startem spotykam Bogdana Piątka, który potwierdza to co podali organizatorzy na temat zmian trasy – nie będzie „agrafek” i start jest przeniesiony z ul. Pabla Nerudy na ul. Kwitnącą.
Przyjeżdża Asia, niestety bez Adama. Nie zdążyli na bieg 5 km, więc Asia będzie biegła 15 km. To jej pierwsze zawody na takim dystansie. Robimy wspólną rozgrzewkę, w trakcie której spotykamy wielu znajomych biegaczy. Wreszcie ustawiamy się na starcie. Obok mnie spora grupka koleżanek. Żartujemy, chwilę trzęsę się z zimna w cienkiej bluzie (nie pada więc kurtka została w bagażniku) i ruszamy. Biegnie nas pewnie ok. 800 osób, więc początek jest wolny z powodu tłoku. Na wąskim chodniku zaraz za pierwszym zakrętem zawodnicy próbują wyprzedzać po trawniku. Potem zaczyna się szersza ulica osiedlowa gdzie mogę złapać wygodny rytm biegu. Przez długą chwilę biegnie obok mnie Sylvia (ester), potem jednak nie widzę jej. Za to przede mną majaczy żółta koszulka Galerii, a obok mniej czerwona koszulka Gymnasionu. Wytężam wzrok i widzę napisy na plecach koszulek: Beauty i Mazurek. Dogonienie ich jednak nie jest łatwym zadaniem. W pierwszym odruchu przyspieszam znacznie, jednak rzut oka na zegarek uświadamia mi, że to nie jest tempo, które może mi się udać utrzymać do końca, a to dopiero początek pierwszej pętli. Tak więc zaczynam przyspieszanie, ale ostrożniej. Odległość do żółto-czerwonej pary będącej moim celem systematycznie zmniejsza się. Wreszcie na drugiej pętli udaje się i zrównuje się z nimi. Teraz już nie mam żadnego celu do wyprzedzania przed sobą więc myślę jedynie o utrzymaniu tempa biegu, bo mogłoby się okazać, że w pewnym momencie to ja zostanę wyprzedzona przez Beauty i Mazurka i cała dotychczasowa pogoń spełznie na niczym. Nie oglądam się jednak, choć może powinnam dla kontroli sytuacji. Nie lubię jednak wiedzieć kto mnie może gonić. Nie mam tu na myśli oczywiście dublujących nas akurat zawodników z czołówki. Poznaję Damiana Witkowskiego na prowadzeniu. Zaraz za nim drugi zawodnik, który wyraźnie nie odpuszcza. Zaraz za mostkiem skręcą w kierunku mety. Ja mam jeszcze całe 5 km przed sobą do przebiegnięcia. Na duchu podtrzymuje mnie jednak kontrola własnego międzyczasu na drugiej pętli. Tempo nie spada! Teraz jeszcze tylko utrzymać tak na trzeciej pętli. Łatwo powiedzieć, trudniej zrealizować. Ale od czego są kibice i inni biegacze na trasie. Najpierw obok szkoły wytrwale krzycząca kibicka zagrzewająca do biegu, potem równe kroki kilku biegnących obok zawodników. Chwilami staram się dopasować do ich rytmu. Wspaniałe uczucie biegnięcia w grupie podobnym tempem dostarcza mi dodatkowej energii. Zaczyna mi być jednak ciężko, biegacze wokół rozpraszają się. Nagle słyszę głos Janka Wróblewskiego, który już skończył i kibicuje na trasie. Znajomy głos powoduje, że prostuję ramiona i wydłużam krok. Potem jeszcze kilka innych głosów zagrzewających do finiszu i już meta. W kolejce po ciepłą herbatę stoi obok mnie dawno nie widziany Skarabeusz. Okazuje się, że przybiegł tuż za mną. Pewnie gdybym obejrzała się w czasie biegu to zobaczyłabym jego sylwetkę. Potem jeszcze gratuluję wyników spotkanym znajomym, którzy brali udział w tym biegu. Przybiega Asia i odnajdujemy w tłumie Darka. W końcu zziębnięta idę z Asią i Darkiem do samochodu. Przebieramy się w szkole w suche ubrania i czekamy na zakończenie biegu. Dekoracje rozpoczynają nagrodzeni w Biegu Bielan, potem czas na zwycięzców w Biegu Chomiczówki. Jako pierwsi na podium stają kobiety i mężczyźni w open (do szóstego miejsca), potem przedstawiciele trzech zwycięskich drużyn. Jako drugi zespół został nagrodzony pucharem Entre.pl Team. Potem kolejno wyczytywane są zawodniczki w poszczególnych kategoriach wiekowych. Za wysokie lokaty wszyscy otrzymują brawa, ale najgłośniejsze owacje zebrały od swoich klubowiczów: Dominika i Joanna. Okazuje się, że wśród nagrodzonych w kategorii wiekowej jestem i ja. Kompletna niespodzianka, bo nie spojrzałam na wywieszone na mecie wyniki, potem nie myślałam wcale o tym, że w tak dobrze obsadzonym biegu mam jakiekolwiek szanse na wygraną w kategorii wiekowej. A tu proszę jestem na trzecim stopniu podium. Czyli oprócz poprawy wyniku o trzy i pół minuty dostaję jeszcze statuetkę i nagrodę. W dalszej kolejności wychodzą jeszcze nagradzani Panowie, ale ja jestem zajęta już oglądaniem zawartości otrzymanych nagród. Jest wśród nich za duże na mnie: koszulka i skarpetki do biegania. Nawet dobrze się składa, bo mogę je oddać Asi i Adamowi, aby były dla nich motywatorem do kolejnych zawodów biegowych. Sobie natomiast zatrzymuję wygraną w tych zawodach suszarkę do włosów, na pewno kolejna przyda się w domu gdy inne przestaną działać. No i sami powiedźcie: czy nie warto było rano pojechać na zawody biegowe zamiast zostać w domu oglądać telewizję?

Zdjęcia z biegu