Zatwarnica

04.06.2007

tekst i zdjęcia: DAR
04.06.2007 (poniedziałek) – wycieczka rowerowa z Brzegów Górnych do Zatwarnicy

Na śniadaniu zapytaliśmy naszą gospodynię czy nie myślała o tym aby do menu włączyć sery, które są specjalnością wytwarzaną przez tutejszych baców. Gospodyni spojrzała na nas i odpowiedziała, że sery były, ale zrezygnowali z nich gdyż raz sery były raz dobre, a raz niedobre, wszystko zależało od dnia (a i pewnie od stanu upojenia bacy). Tak więc zjedliśmy owsiankę, wędliny wędzone przez gospodarza i pastę jajeczną z pieczywem.

Do plecaka zabraliśmy jeszcze po kanapce na drogę i pojechaliśmy do Brzegów Górnych. Tam na parkingu Darek wypakował i złożył rowery (przewiezione dla większej wygody samochodem) i dalej ruszyliśmy na rowerach. Droga, którą się skierowaliśmy została opisana wg przewodnika jako „więcej dziur niż asfaltu". W rzeczywistości jednak okazało się, że za fundusze unijne została zupełnie niedawno pokryta nową, płaską jak stół, nawierzchnią. Trwały jeszcze prace przy utwardzaniu pobocza, ale droga była gotowa. Tak więc pierwszy odcinek naszej podróży aż do Nasicznego odbywał się bardzo komfortowo, zwłaszcza że droga wiodła cały czas w dół. Poważny zwrot w naszej wycieczce nastąpił po skręceniu w lewo w Nasicznem w boczną szutrową drogę. Nachylenie drogi pnącej się mocno pod górę od razu wymusiło zmianę przerzutek na niskie biegi. Przez prawie 6 km ścieżka systematycznie prowadziła do góry. Cały czas prowadziła przez las gdzie panował przyjemny chłód. Wreszcie zaczęliśmy zjeżdżać w dół. Początkowo łagodnie, potem coraz mocniej rozpędzaliśmy się na zjazdach. W pewnym momencie Darek krzyknął: „Co to?” i zatrzymał się, Ja również i spojrzałam na drogę w miejsce gdzie patrzył Darek. Zobaczyłam uciekającą niespiesznie w zarośla salamandrę plamistą. Dobrze, że jej nie rozjechaliśmy. Później patrzyłam uważniej tuż przed sobą, zwłaszcza że droga była kamienista, było sporo kałuż i trzeba było niezwykłej rozwagi przy szybkim zjeździe. Minęliśmy 4. nieczynne stanowiska do wypalania węgla drzewnego, kilka miejsc wycinki drewna oraz przy jednym z nich czarnego dużego ptaka. Wreszcie wyjechaliśmy z lasu i dalsza trasa prowadziła szosą asfaltową, która doprowadziła nas aż do wsi Zatwarnica. We wsi znajdował się mini-tartak oraz sklep, w którym kupiliśmy sobie lody. Na końcu wsi stał odremontowany spory budynek z pokojami dla gości i salą konferencyjną. Zawróciliśmy i dojechaliśmy do skrzyżowania z drogą szutrową z lasu. Teraz udaliśmy się inną drogą aby zrobić pętlę i wrócić do nowej szosy, która doprowadzi nas do parkingu w Brzegach Górnych. Po drodze minęliśmy dwie wsie: Chmiel i Dwernik, w każdej zatrzymując się na podziwianie drewnianych małych kościołów. Droga wiodła najpierw doliną Sanu. Dwukrotnie przekraczaliśmy rzekę po drewnianych mostach. Później jechało się wzdłuż mniejszej rzeki (Prowcza) wijącej się wraz z drogą tuż na zboczu porośniętym bukowym lasem. Dotarliśmy wreszcie do parkingu skąd samochodem wróciliśmy do Wetliny.

Trasa: Brzegi Grn. - Nasiczne - Sękowiec - Zatwarnica - Sękowiec - Chmiel - Dwerniczek - Dwernik - Nasiczne - Brzegi Grn. Całkowity dystans: 39 km, przewyższenie: 560 m, samopoczucie: dobre :-)

Było jeszcze za wcześnie na obiado-kolację podawaną w pensjonacie, dlatego postanowiliśmy wybrać się na basen w ośrodku w Smereku. W ramach regeneracji przepłynęliśmy po ok. 0,5 km i zgłodniali pierwsze kroki po powrocie skierowaliśmy do jadalni. Szczęśliwie porcje w naszym pensjonacie kucharka daje solidne i dba aby posiłki były sycące. Dla lepszego trawienia zaaplikowaliśmy sobie jeszcze wieczorną porcję węgierskiego czerwonego wytrawnego w pobliskiej winiarni.