Lutowiska

03.06.2007

tekst i zdjęcia: DAR
03.06.2007 (niedziela)

Po wczorajszej wieczornej ulewie byliśmy pełni nadziei, że cały deszcz wypada się przez noc, gdyż jego intensywność budziła poważne zagrożenie, że właśnie pada nad Wetliną cały deszcz zaprogramowany dla Polski na ten miesiąc. Jakie było jednak nasze zdziwienie gdy rano deszcz nadal padał, jednak na pocieszenie zdecydowanie mniej intensywnie. Tym niemniej ołowiane chmury nie budziły nadal nadziei na dzień wolny od opadów. Nie śpieszyliśmy się zatem na śniadanie, zwłaszcza że perspektywa jedzenia posiłku w sali jadalnej z czwórką innych gości mówiących między sobą wyłącznie po niemiecku nie należała do sympatycznych. Jakie było jednak nasze miłe rozczarowanie, gdy okazało się, że przy stole siedziała jedna para. Gospodyni przyniosła specjalnie dla nas ugotowaną owsiankę i zapytała czy w tym roku też będzie bieg po górach. Na słowo bieg siedząca naprzeciwko pani zwróciła się do nas z pytaniem po polsku: „Bieg? A co to za bieg będzie rozgrywany?”. Okazało się, że nasi współbiesiadnicy to Polka, która ma męża Niemca, który biega maratony (ma życiówkę 3:10). Wywiązała się ożywiona rozmowa, oczywiście o bieganiu i imprezach biegowych. Tak przypadek (?) spowodował, że miło rozpoczął się dzień.

Niepewność pogody zadecydowała, że wybraliśmy na dzisiejsze przedpołudnie wariant wycieczki samochodowej. Wybraliśmy się do Lutowisk sprawdzić położenie bazy noclegowej na zakończenie IV edycji Biegu Rzeźnika. Znaleźliśmy bez trudu największy we wsi budynek będący jednocześnie szkołą i schroniskiem młodzieżowym oferującym tanie noclegi. Równie łatwo na końcu wsi udało się zlokalizować odnowiony kościół rzymsko-katolicki otoczony nowym parkingiem. Uzupełniwszy węglowodany szarlotką w kawiarni „Bies i czady” przy Bieszczadzkim Centrum Promocji ruszamy na trasę ścieżki przyrodniczo-edukacyjnej ekomuzeum „Trzy kultury”. Najpierw zwiedzamy ruiny synagogi. Kolejnym punktem na ścieżce jest szkolne arboretum, które znajduje tuż obok sąsiadującego ze szkołą boiska oraz miejsca do imprez: scena i mini-widownia w formie amfiteatru. Kawałek tuż za szkołą jest kolejna stacja ścieżki nazwana „płazy”, której reprezentanci pod postacią kijanek spędzają czas w mętnej wodzie sadzawki, przy której na kolorowej łące pasą się krowy. Tuż obok znajduje się ogrodzony teren, z jednym wejściem i wydeptanymi słabo ścieżkami w trawie po kolana: to cmentarz żydowski (kirkut) z kilkudziesięcioma wystającymi z trawy macewami. Na wielu z nich nie widać już napisów, ani rzeźbień, jednak wiele z nich jest jeszcze dobrze zachowanych. Pozostałe czekają na wolontariuszy, którzy mają przyjechać do Lutowisk w czasie wakacji i oczyścić teren z traw i przywrócić choć częściowo kamienne stele do dawnej świetności. Za kirkutem droga pnie się ok. 400 m w górę doprowadzając nas do punktu widokowego na okolicę. Ciszę wokół przerywa jedynie śpiew skowronka.
Wracamy do wsi, schodząc żwawo w dół, jest parno. W drodze powrotnej do Wetliny obserwujemy roztaczające się widoki na Połoninę Caryńską i wspominamy miejsce ostatniego punktu Biegu Rzeźnika w Berehach Górnych.

Przed obiadem udajemy się na wycieczkę biegową na Przełęcz Orłowicza (37 min) i z powrotem (26 min) testując tym samym trasę żółtego szlaku turystycznego. Turystów jak na lekarstwo pomimo niedzieli, a ścieżka śliska i błotnista po wczorajszych i dzisiejszych deszczach.

Po obiedzie krótki odpoczynek w pozycji horyzontalnej, a wieczorem uzupełnianie czerwonych krwinek czerwonym winem z goździkami.