imprezy_półmaraton:

II Półmaraton Warszawski 2007 25.03.2007

tekst: Darek zdjęcia: Serwis Maratończyk, BetiG i Pit
No i już po II Półmaratonie Warszawskim.. Było naprawdę warto, na co wskazuje również frekwencja (na mecie stawiło się 1606 osób). Plan był prosty, chcieliśmy pobiec poniżej 1:50, a to znaczyło, że trzeba biec w tempie około 5:15 min/km. Na środowym treningu, kiedy biegliśmy 12 km w tempie II zakresu, pod koniec plątały nam się nogi i nie mogliśmy uzyskać zakładanego tempa. Renata do ostatniej chwili nie mogła zdecydować się jak pobiec w niedzielę. Już na starcie popełniliśmy błąd, ponieważ z przyzwyczajenia ustawiliśmy się daleko z tyłu i potem długo musieliśmy wyprzedzać i omijać biegnących wolniej. Głównie z tego powodu pierwszy kilometr był za wolny i bieganie w zakładanym tempie zaczęło się od 2-3 kilometra. Początek jest zawsze najciekawszy, jedni zostają z tyłu, a inni nas wyprzedzają, np. Damek, który na Nowym Świecie zapytał nas czy przyspieszamy. Grzecznie podziękowaliśmy i dalej biegniemy własnym tempem. Decyzja, żeby ubrać się "na krótko" była słuszna, słońce z każdą minutą grzało mocniej. W okolicach Łazienek pozdrowił nas rowerzysta, zachęcając do trzymania równego tempa. W pierwszej chwili nie poznaliśmy tego kibica, ponieważ jego twarz była zasłonięta częściowo przez kask. Zastanawialiśmy się przez kolejny kilometr, kto to mógł być, aż skojarzyłem głos z sylwetką i już wiedziałem, że to Robert z Siennickiej. Pierwsze 10 km przebiegliśmy w 51:35 czyli z około 1 minutowym zapasem, co dobrze wróżyło na dalszą część trasy. Od wybiegnięcia na Powsińską przyspieszyliśmy i od tej pory, każdy kilometr mijał po około 5 minutach. Fajnie się biegnie, gdy dystans tak szybko mija, to może być dla mnie motywacją do szybkiego biegania :-) Renata najbardziej zapamiętała z poprzedniego PM tunel, a konkretnie podbieg, który jest pod koniec tunelu. Tym razem to ja miałem pewien problem w tym miejscu. Jednak szybko się pozbierałem i zaczęliśmy systematycznie przyspieszać, wiedząc, że meta jest już blisko. Po wybiegnięciu na powierzchnię dołączył do nas Sylwester Karczewski, który po swoim udanym biegu potruchtał z nami około 1 km co bardzo nam pomogło, trochę podkręcił tempo i zachęcił nas do finiszu. Wyciągnąłem nogi i pognałem co sił do mety, wyprzedzając po drodze kilkanaście osób. Słyszałem głos Aliny, która głośno dopingowała nas do biegu, ponownie pojawił się Robert na rowerze, a okolicach mety stał Jacek (henley), który już skończył, a teraz kibicował wbiegającym na metę. Ukończyliśmy bieg z 9 sekundową różnicą, jednak według organizatora, w tym samym czasie 1:47 h. czyli plan wykonaliśmy w 120 %. Pogoda, która zachęcała do spacerów i spędzania czasu na powietrzu, nie przyciągnęła kibiców na trasę półmaratonu. Jedynym kibicami byli inni biegacze lub znajomi czy rodzina.